Pisząc scenariusz „Iluzji” myślała pani o zaginięciu Iwony Wieczorek?
Wszystko zaczęło się dużo wcześniej. Po studiach zaczęłam pracować w telewizji. Bohaterką jednego z moich pierwszych reportaży była kobieta, której córka została zamordowana, a ona egzystowała jakby w podwójnej przestrzeni. W domu życie toczyło się w miarę normalnie, ale w pokoju córki czas się zatrzymał. W tej kobiecie i w zonie, którą stworzyła było coś absolutnie niezwykłego, co zostało we mnie na długo. Przypomniałam sobie to, gdy zobaczyłam fotoreportaż Karoliny Jonderko „Puste pokoje” - zdjęcia 15 pokoi należących do osób, które zaginęły bez śladu.
Podobno początkowo chciała pani zrobić dokument o ludziach, którzy muszą zmierzyć się z zaginięciem bliskiej osoby. Dlaczego taki film nie powstał?
Widziałam ich ogromny ból. Przywoływałam ich wspomnienia, a nie mogłam im niczego ofiarować. W żaden sposób pomóc.
Ale przygotowując scenariusz „Iluzji” znów nawiązała pani kontakt z rodzinami, które latami szukają osób zaginionych?