O wchodzącym wreszcie na nasze ekrany, a nagrodzonym w Cannes filmie napisano tyle, że niemal wszyscy znają zręby opowiedzianej w nim historii. Stosunkowo łatwo zresztą streścić dzieje związku uczuciowego Zuli i Wiktora, znacznie wszakże istotniejszy jest sposób, w jaki przedstawił go Paweł Pawlikowski.
„Zimna wojna” to właściwie film muzyczny. Na tle obecnych starań większości polskich kompozytorów, którzy zamienili się w producentów banalnych dźwięków, czego nie zmienią próby nobilitowania ich działalności na rozmaitych festiwalach i koncertach, Pawlikowski udowodnił, że w filmowej narracji muzyka może pełnić rolę równoznaczną, a czasem wręcz ważniejszą niż dialog. I że poprzez nią można opowiedzieć nie tylko o miłości, ale też o polityce.