Łukasz Ronduda i jego współreżyser, operator Łukasz Gutt zrobili film o podziałach, nietolerancji, o homofobii i wykluczeniu, które mogą doprowadzić do tragedii. Ale też o prawie człowieka do życia w zgodzie ze sobą i próbie pojednania z otoczeniem. O sztuce i o samotności. Wygrali w Gdyni Złote Lwy.
Pierwowzorem bohatera „Wszystkich naszych strachów" (Dawid Ogrodnik) jest mieszkający we wsi Kurówko Daniel Rycharski. Artysta wizualny, laureat Paszportu „Polityki". Katolik i gej.
„Strachy" to tytuł instalacji Rycharskiego – krzyże w ubraniach osób LGBT, które doświadczyły dyskryminacji. W filmie odbiera sobie życie 17-letnia Jagoda, uczestniczka tej samej co on wspólnoty religijnej. Widzimy ją roześmianą, zakochaną w koleżance. Ale właśnie tego uczucia nie może jej wybaczyć otoczenie.
Droga krzyżowa
Odpowiedzialność za tragedię wieś zrzuca na Daniela. Z akceptowanego mieszkańca, który bierze udział w rolniczych protestach, chodzi na msze – zmienia się we wroga. Bo łatwiej krzyknąć do geja: „Coś ty jej naopowiadał?", niż przyznać się do zaszczucia człowieka. Daniel nie broni się, tylko dla Jagody chce zorganizować drogę krzyżową. Żeby ludzie zrozumieli, że jej śmierć obciąża sumienia wszystkich.
Czytaj więcej
Zauważ, że to ja w pewnym momencie naszej relacji musiałem zdobyć się na odwagę i powiedzieć ci, że jestem gejem. Ty nie musiałeś dumać nad tym, czy wolno ci nawiązywać w naszych rozmowach do twojej żony i synka, czy też nie – Michał Oleszczyk, krytyk filmowy i współautor scenariusza filmu „Wszystkie nasze strachy", który zwyciężył na festiwalu w Gdyni, rozmawia ze swoim przyjacielem, również krytykiem, Łukaszem Adamskim.