Nieściszalni: komedia o muzycznych terrorystach

"Nieściszalni" to absurdalna komedia i buntwobec uniformizacji życia. Od piątku w kinach – pisze Rafał Świątek

Publikacja: 14.04.2011 23:00

"Nieściszalni"

"Nieściszalni"

Foto: kino świat

Film Johannesa Stjarne Nillsona i Ola Simonssona zaczyna się jak biograficzny dokument. Najpierw widać czarno-białe kadry z życia Warnebringów, rodu z pięknymi muzycznymi tradycjami. Emanują spokojem i szczęściem.

Zobacz fotosy z filmu

Jednak dla Amadeusza (Bengt Nillson) rodzinne dziedzictwo to najgorszy koszmar. Co z tego, że otrzymał imię na cześć genialnego kompozytora, skoro nie ma słuchu, a na dodatek – z powodu muzyki – nabawił się kompleksów. Jego brat jest wybitnym dyrygentem. On dochrapał się stanowiska detektywa w szeregach szwedzkiej policji. Zgorzkniały, prowadzi rutynowe śledztwa. Najchętniej zakazałby wszelkich form grania.

Tymczasem w jego mieście zaczyna grasować nietypowa partyzantka. Pięciu perkusistów pod wodzą studentki wyrzuconej z konserwatorium atakuje instytucje publiczne, traktując je jak scenę dla szalonych koncertów. Grają na tym, co jest pod ręką. W banku wydobywają dźwięki z niszczarki do papieru. Na placu budowy ich łupem pada m.in. młot pneumatyczny. W szpitalu – jeden z pacjentów.

Warnebring wkracza do akcji, by ukrócić szerzący się chaos.

Dawno nie widziałem w ki-nie tak surrealistycznego fil-mu. "Nieściszalni" to parodia szwedzkich kryminałów i muzyczny żart w jednym. Ale także anarchistyczny manifest. Akcje perkusistów-terrorystów są formą niegroźnej rewolucji. Sfrustrowani uniformizacją życia muzycy zamierzają zmienić porządek społeczny za pomocą transowych rytmów, a nie pistoletów czy bomb. Jeśli mogą zabić, to jedynie śmiechem.

Gagów, jakie wymyślili twórcy "Nieściszalnych", pozazdrościłby im Charlie Chaplin. Zaczyna się od szalonej jazdy furgonetką i wściekłej gry na perkusji, a kończy koncertem na... liniach wysokiego napięcia. Stężenie oparów absurdu rośnie z każdym numerem, ale aktorzy są jak Tommy Lee Jones w "Ściganym". Śmiertelnie poważni. Tego typu kontrast to najprostsza, a przy tym najskuteczniejsza recepta na dobrą komedię. Przynajmniej od czasów Bustera Keatona.

"Nieściszalni" byli hitem ostatniej edycji warszawskiego festiwalu filmowego. Zdobyli tam nagrodę publiczności. Teraz atakują polskie kina. Nie wiem, co wskórają. Jedno jest pewne. Będzie głośno, zabawnie, a chwilami bardzo dziwacznie.

 

 

Film Johannesa Stjarne Nillsona i Ola Simonssona zaczyna się jak biograficzny dokument. Najpierw widać czarno-białe kadry z życia Warnebringów, rodu z pięknymi muzycznymi tradycjami. Emanują spokojem i szczęściem.

Zobacz fotosy z filmu

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP
Film
To oni ocenią filmy w konkursach Mastercard OFF CAMERA 2025!