– Kiedy miałem 25, 26 lat, chodziłem do starego kina. Kiedyś jego właściciel poprosił mnie, żebym pomógł mu rozmontować projektor. Powiedział: „Jak to zrobisz, możesz go sobie zabrać". Pracowałem przez cały dzień. Siedem lat później zrobiłem „Kino Paradiso" – mówił kilka lat temu w rozmowie z „Rz".
Artykuł z archiwum "Rz" z 2010 r. 27 maja Giuseppe Tornatore obchodzi 57 urodziny
Opowieść o przyjaźni chłopca z kinooperatorem, który odsłania przed nim tajniki sztuki filmowej, podbiła serca widzów na całym świecie. Ale nie od razu. Pierwsza wersja filmu, która powstała w 1988 roku, nie wzbudziła zainteresowania. Dopiero, kiedy Tornatore przemontował film, „Kino Paradiso" okazało się międzynarodowym hitem. Zdobyło m.in. nagrodę jury w Cannes i Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.
Od tego czasu Tornatore uchodzi za specjalistę od nastrojowych obrazów, w których wyczuwalna jest nostalgia za przeszłością. – Wyprawy w przeszłość są fascynujące – podkreśla, ale zarazem dystansuje się przed przypiętą mu etykietką. – Myślę, że ludzie zapamiętali nostalgię z „Kina Paradiso" i przenoszą ją na inne moje filmy.
Tymczasem jego kariera dowodzi, że jest wszechstronnym reżyserem. Zaczął od dramatu „Kamorysta". Po „Kinie Paradiso" nakręcił m.in. „Malenę" – opowieść o dojrzewaniu – z Monicą Bellucci w roli tytułowej. A także „Nieznajomą" – thriller inspirowany stylem Hitchcocka. Ostatni jego film to „Baaria" – powrót do sycylijskiego miasteczka, w którym się wychował.