I wreszcie to on przetarł szlak w Hollywood wielkim produkcjom o Batmanie, Spidermanie, Daredevilu, Hulku, Iron Manie i Kapitanie Ameryce.
W tym roku skończył 75 lat, więc mógłby już odejść na zasłużoną emeryturę, ale popkultura nie pozwala swoim najlepszym bohaterom na odpoczynek. Poza tym nigdy – może z wyjątkiem pierwszego filmu z końca lat 70. – Superman nie zakosztował komercyjnego i artystycznego sukcesu na miarę następców.
Nic zatem dziwnego, że wrócił. W „Człowieku ze stali" świetność próbują przywrócić mu: Zack Snyder, reżyser chwalony m.in. za ekranizację komiksu „Watchmen", i Christopher Nolan w roli producenta, który po spektakularnym ożywieniu Batmana usiłuje reaktywować Supermana.
Cel niby osiągnęli. W filmie znalazły się wszystkie elementy charakterystyczne dla opowieści o herosie z Kryptona ułożone tak, by film stanowił całkowicie nowe otwarcie. Jest więc tragiczna historia ojczystej planety Supermana (Henry Cavill) i jego rodziców (ojca gra Russel Crowe), którzy wysyłają kapsułę z synem w przestrzeń kosmiczną, by ocalić istnienie rodu.
Są też początki Supermana na Ziemi, gdy przygarnięty przez małżeństwo Kentów dorasta na prowincji, coraz bardziej uświadamiając sobie własną odmienność i moc skazującą go na niezrozumienie i lęk ze strony otoczenia.
Zobacz zwiastun filmu "Człowiek ze stali"