Boyhood Richarda Linklatera - konkurs

„Boyhood" Richarda Linklatera to niezwykły film ?o zwykłym życiu. Powstawał 12 lat, teraz trafia na ekrany - pisze Barbara Hollender.

Publikacja: 25.08.2014 09:28

Ellar Coltrane (Mason) i Ethan Hawk (Mason senior)

Ellar Coltrane (Mason) i Ethan Hawk (Mason senior)

Foto: UIP

Skromny, kameralny „Boyhood" jest jedną z najciekawszych i najpiękniejszych opowieści, jakie widziałam w ostatnich latach. Zniewalającą w swojej zwyczajności. Ale żeby zrobić taki film, trzeba być Richardem Linklaterem.

Zobacz galerię zdjęć

Cierpliwość artysty

To jest ten sam twórca, który nakręcił „Przed wschodem słońca", „Przed zachodem słońca" i „Przed północą". W trzech inteligentnych, pełnych uroku filmach opowiedział historię miłości Amerykanina i Francuzki, wracając do bohaterów i grających ich aktorów Julie Delpy i Ethana Hawka co dziesięć lat. W „Boyhood" był jeszcze odważniejszy i jeszcze bardziej... cierpliwy.

Dzisiaj Multikino zaprasza na specjalny seans z cyklu Kocham Kino w Multikinie

Kręcił ten film przez 12 lat. Zdjęcia trwały zaledwie 39 dni, ale ekipa i aktorzy spotykali się co rok na kilka dób. Tak powstała niezwykła historia zwykłej amerykańskiej rodziny. Opowieść o dorastaniu dwojga Teksańczyków. Masona i jego starszą siostrę Samanthę poznajemy, gdy zaczynają dopiero odkrywać świat.

Ich rodzice – wykładowczyni filozofii Olivia oraz sympatyczny, ale nieodpowiedzialny muzyk Mason Senior – rozwiedli się. Dzieci zostały z matką, ojciec je czasem odwiedza i zabiera na weekend. A widz podpatruje wszystko, jest trochę jak daleki krewny, który odwiedza bliskich co jakiś czas i rejestruje zmiany w ich życiu.

„Boyhood" to nie jest tylko opowieść rodzinna. W tym filmie odbija się Ameryka

Opowiadając o ponad dekadzie życia swoich bohaterów, Linklater nie potrzebuje charakteryzatorów, którzy odmładzaliby lub postarzali aktorów. Grający rodziców Patricia Arquette i Ethan Hawk zmieniają się w sposób naturalny.  Gdy film się zaczyna, mały Mason ma sześć lat, na końcu obchodzi 18. urodziny.

W „Boyhood" dzieci rosną, przechodzą okresy buntu i zamieniają się w młodych ludzi, którzy opuszczają rodzinny dom, by szukać własnej drogi i pasji. W roli młodego Masona wystąpił Ellar Coltrane, w roli Samanthy – córka Richarda Linklatera – Lorelei.

KONKURS

Dla naszych czytelników mamy pięć podwójnych zaproszeń na film "Boyhood" w jednym z kin sieci Multikino:

5 podwójnych zaproszeń - (esemes o treści ZW.01.Imię Nazwisko+Nazwa konkretnego kina sieci Multkino+dzień i godzina seansu)

Wygrywa co drugi esemes nadesłany z danym kod wysłany na podany numer w godz. 14.00 - 15.00 w dniu 25 sierpnia, do momentu wyczerpania puli nagród (zaproszenie będzie można odebrać na miejscu w dniu wydarzenia, informacja o wygranej znajdzie się w esemesie zwrotnym).

Rodzina, jak to w Ameryce, stale się gdzieś przeprowadza, matka układa od nowa swoje sprawy prywatne i zawodowe, ojciec też znajduje nową partnerkę, ale nie zapomina o dzieciach z pierwszego małżeństwa. Te zaś stale przyzwyczajają się do nowych miejsc i ludzi, przeżywają pierwsze zauroczenia, miłości, rozczarowania.

Jest w tym filmie coś zniewalającego. Prawda bijąca z każdego kadru. Ale też ogromna tolerancja. I poczucie, że wszystko jest naturalne, że życie to chwile dobre i złe, momenty szczęścia i rozpaczy, chwile, jakie zapamiętuje się na zawsze, i codzienność, trochę nudna, trochę fajna, trochę męcząca.

Prawie trzygodzinny „Boyhood" toczy się tak jak życie. Gdzieś pod koniec Olivia już po czterdziestce wzdycha: „Miłość, dzieci, rozwód, potem drugi rozwód... Kiedy to wszystko minęło?". Czy jest ktoś, kto sobie takiego pytania nie zadał albo kiedyś nie zada?

Ale „Boyhood" to nie tylko opowieść rodzina. W tym filmie odbija się Ameryka. W ciągu 12 lat świat przyspiesza, rewolucja techniczna staje się zaskakująca. Zmienia się muzyka i fryzury, dzieci czekają na kolejną część „Harry'ego Pottera", ojciec z synem rozmawiają o „Gwiezdnych wonach", pojawiają się PlayStation, iPody, iPhony, Skype. W życiu zwyczajnych ludzi odbija się też echo historii, polityki: tabliczki popierające Baracka Obamę wbijane w czasie wyborów w przydomowy trawnik, a kolejny, trzeci mąż Olivii to weteran wojny w Iraku.

Czas uchwycony

No i jest jeszcze jeden bohater filmu Richarda Linklatera: przemijający czas. Zbliżoną metodą próbowali go wcześniej zapisywać na taśmie inni twórcy. Sam Linklater powołuje się na Francoisa Truffaut i jego bohatera Antoine'a Doinela. Michael Winterbottom przez pięć lat obserwował w „Everyday" rodzinę przestępcy skazanego na więzienie. Swego czasu głośno było o projekcie Larsa von Triera, który chciał kręcić przez trzy minuty rocznie – od roku 1991 do roku 2024. Podobno jednak Duńczyk pomysł ten zarzucił. Zdarzały się też podobne pomysły najbardziej wytrwałym dokumentalistom.

Film Linklatera nie jest jednak dokumentem. Reżyser nie wraca z kamerą do autentycznej rodziny. Wymyśla losy swoich bohaterów. I nie ukrywa, że czerpie również z własnego życia.

– To oczywiste, że wkładam w film trochę własnych doświadczeń – powiedział mi kilka lat temu. – Ale myślę, że w każdym dziele można odszukać ślad jego twórców. Kiedy się gra, zawsze daje się roli coś z siebie. Kiedy się reżyseruje – podobnie.

„Boyhood" to wielkie kino. Gdy po prawie trzech godzinach projekcji w sali zapala się światło, rodzi się w człowieku żal: „To już?". Ale, jak się można domyślić – za jakieś dziesięć lat zobaczymy drugą część tego filmu. Zamiana dziecka w mężczyznę też jest ciekawa. A kto mógłby ją podejrzeć lepiej od Richarda Linklatera?

Skromny, kameralny „Boyhood" jest jedną z najciekawszych i najpiękniejszych opowieści, jakie widziałam w ostatnich latach. Zniewalającą w swojej zwyczajności. Ale żeby zrobić taki film, trzeba być Richardem Linklaterem.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP