Werdykt, który promuje nadzieję

Zakończony w sobotę 57. Krakowski Festiwal Filmowy dowiódł, że granice między gatunkami się rozmywają.

Aktualizacja: 04.06.2017 18:27 Publikacja: 04.06.2017 17:49

Złotego Lajkonika dla najlepszego reżysera w najstarszym festiwalowym Konkursie Polskim wywalczył „Najbrzydszy samochód świata".

Zrealizowany przez Grzegorza Szczepaniaka dokument ma trójkę bohaterów: Bogdana i Kazimierę, czyli syna i matkę, oboje już z pewnością w wieku emerytalnym. Najmłodszy jest ich samochód Wartburg, liczący ponad 50 lat, nabyty przed laty od pewnego chirurga ortopedy. Ten zabawny film drogi – bohaterowie nieustannie są w podróży swym niebanalnym autem (także do przeszłości) – jest też wzruszającą opowieścią o relacji łączącej matkę i syna.

Srebrnego Lajkonika dla reżysera najlepszego filmu dokumentalnego otrzymał Grzegorz Brzozowski za film „Obcy na mojej kanapie", czyli opowieść o couchsurfingu i couchserferach – miłośnikach podróżowania gotowych udostępniać bezpłatny nocleg ludziom z różnych stron świata i w ten sam sposób wyprawiać się w dalekie strony. Jak pokazuje film, taki sposób pojmowania świata naprawdę zbliża do siebie ludzi z odległych, zdawałoby się, światów.

Dokumenty napisane na papierze

Cieszy ten werdykt premiujący nadzieję, że świat, chociaż się zmienia, to się nie kończy, i że idealizm jest nam dziś potrzebny jak mało co. A takich polskich dokumentów na tegorocznym festiwalu nie było zbyt wiele. Jeśli o współczesnym świecie – to raczej turpistycznie albo nijak, a jeśli historia, to zazwyczaj odwołująca się do tej dalszej, czasu II wojny światowej. Wiele pokazanych dokumentów było spoza czasu, czyli napisanych na papierze z wiarą, że historia sama się ułoży, ale niestety nie ułożyła się...

Jeśli się pamięta, że do tegorocznego konkursu, w którym nagrody przyznawane są w czterech głównych kategoriach, zgłoszonych zostało 3600 filmów – wśród nich 284 polskie – należałoby mówić o oszałamiającej popularności gatunków, dla których festiwal jest przeznaczony: filmu dokumentalnego i animacji. Bliższe przyjrzenie się sytuacji pozwala jednak zauważyć, że w Konkursie Polskim, w którym udział wzięło w sumie 38 filmów, dokumentów było 21. Pączkowanie przez dokładanie różnych sekcji i panoram jest dziś ambicją niemal każdej imprezy zwanej festiwalem.

Rozwój przez pączkowanie

Podobnie rzecz się ma z Krakowskim Festiwalem Filmowym, imprezą z wielkimi tradycjami, której historia sięga 1961 r., kiedy jeszcze jako Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych prezentował dokonania rodzimej kinematografii. Trzy lata później do festiwalu polskiego dołączony został festiwal międzynarodowy i z imprezy ogólnopolskiej stał się wydarzeniem o międzynarodowej randze. Z roku na rok dochodziły kolejne sekcje, pokazy.

Ale coś za coś, czyli w tym przypadku polski dokument jest na festiwalu tylko jednym z wielu gatunków. W Konkursie Polskim rywalizuje z filmami krótkometrażowymi i animacjami. I chociaż ta tradycja trwa już od dawna, dla dokumentu najlepsza nie jest. Festiwalowe pokazy prezentują bloki filmowe i zdarzyło mi się na tych pokazach słyszeć zdezorientowanych widzów, którzy przez pierwsze minuty nie wiedzieli, czy mają do czynienia z filmem dokumentalnym czy fabularnym.

A to także jest sygnał, że granice gatunków się rozmywają, czego dowodem jest m.in. impresyjny film Piotra Stasika „Opera o Polsce" czy muzyczny „Kapelmistrze" Tomasza Knittela. Ten pierwszy z dokumentem łączy scenariusz, który powstał w oparciu o istniejące materiały źródłowe, a drugi – trudno powiedzieć.

Szkoda mi tylko, że jedynie wyróżnienie w Konkursie Międzynarodowym przypadło dokumentowi „Beksińscy. Album wideofoniczny", który miał na festiwalu swoją światową premierę. Realizowany kilka lat przez Marcina Borchardta film przegrał wyścig z czasem, czyli z ukazaniem wcześniej światu fabuły o rodzinie Beksińskich w reżyserii Jana Matuszyńskiego. Dokument Borchardta pozwala nieco inaczej odnieść się do tak nagradzanej fabuły, okazującej się w istocie dokumentem, w którym zagrali aktorzy. Pewne zadośćuczynienie stanowi jednogłośna rekomendacja dokumentu do Europejskiej Nagrody Filmowej.

Dokument, jako gatunek, dysponuje siłą, którą jest pokazywanie rzeczywistych bohaterów i zdarzeń. Ich twórcza interpretacja jest przywilejem najbardziej wnikliwych filmowców – oby ich było jak najwięcej. Szczególny czas, w jakim żyjemy, potrzebuje także szczególnych twórców, którzy nie tylko zechcą zajrzeć w kulisy naszego życia, ale także spróbują z dystansu, z uwzględnieniem różnych punktów widzenia, opowiedzieć o złożonych zjawiskach, problemach. O takich, które nas dotykają, nieraz boleśnie, o których rozmawiamy podniesionym czasem głosem. I by te filmy spowodowały ważną refleksję. Widzowie z pewnością czekają na takie opowieści.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.piwowar@rp.pl

Złotego Lajkonika dla najlepszego reżysera w najstarszym festiwalowym Konkursie Polskim wywalczył „Najbrzydszy samochód świata".

Zrealizowany przez Grzegorza Szczepaniaka dokument ma trójkę bohaterów: Bogdana i Kazimierę, czyli syna i matkę, oboje już z pewnością w wieku emerytalnym. Najmłodszy jest ich samochód Wartburg, liczący ponad 50 lat, nabyty przed laty od pewnego chirurga ortopedy. Ten zabawny film drogi – bohaterowie nieustannie są w podróży swym niebanalnym autem (także do przeszłości) – jest też wzruszającą opowieścią o relacji łączącej matkę i syna.

Pozostało 88% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu