Organizacja pozarządowa ClientEarth chce zablokować polskie starania o okres przejściowy w realizacji unijnej polityki ochrony klimatu, która zakłada m.in. 20-proc. redukcję emisji dwutlenku węgla do 2020 r.
ClientEarth rozpoczęła spór prawny z ministrem środowiska. Jeśli go wygra, nowe polskie elektrownie węglowe nie dostaną darmowych pozwoleń na emisję dwutlenku węgla, a ich budowa się opóźni. Byłaby to trudna sytuacja dla inwestorów, bo ci z reguły uwzględnili już fakt uzyskania części potrzebnych pozwoleń na CO2 za darmo, co poprawia opłacalność projektów. Jeśli będą musieli wszystkie uprawnienia do emisji kupić na wolnym rynku, koszty produkcji energii z nowych bloków znacząco wzrosną, a to przełoży się na ceny elektryczności dla odbiorców.
Prawnicy ClientEarth zaskarżyli wydane przez marszałków województw decyzje administracyjne, dzięki którym nowo budowane bloki mogły trafić na listę uprawnionych do handlu emisjami CO2. Lista ta we wrześniu znajdzie się w Brukseli i jest jednym z najważniejszych dokumentów we wniosku Polski o przydział darmowych pozwoleń (tzw. wniosku derogacyjnego).
– Złożyliśmy odwołania od decyzji marszałków, bo są one sprzeczne z prawem, w tym m.in. z ustawą o handlu emisjami – uważa Piotr Turowicz, radca prawny z ClientEarth. – Firmy, które przygotowują inwestycje, nie rozpoczęły faktycznie prac i nie przedstawiły na to wystarczających dowodów. Aby znaleźć się na liście, inwestycja powinna zostać fizycznie rozpoczęta przed końcem 2008 roku.
Zdaniem Piotra Turowicza żaden z realizowanych projektów, a chodzi o łączne inwestycje o mocy 11 tys. MW, nie spełnia tego warunku. Zatem minister środowiska powinien uchylić decyzje marszałków.