W 30 największych miastach Wielkiej Brytanii do biur wróciło jedynie 18 proc. pracowników – mówią wyliczenia think tanku Centre for Cities. Opierają się one na danych dotyczących mobilności pracowników.
W Londynie powrót do biur objął na razie jedynie 15 proc. ich załóg. Największy był w stosunkowo małych ośrodkach miejskich takich jak Brighton, gdzie 49 proc. pracowników wróciło do biurek, a najmniejszy – w Edynburgu, gdzie objął jedynie 8 proc. Słabe dane ze Szkocji można wytłumaczyć tym, że restrykcje pandemiczne trwały tam dłużej niż w Anglii i były bardziej surowe.
– To pokazuje, że istnieje duża niechęć wśród części pracowników, by znaleźć się znowu w biurach w największych i najważniejszych gospodarczo miastach. „Gospodarka kanapkowa", która obsługiwała pracowników biurowych z centrów miast, ma przed sobą niepewną przyszłość, zwłaszcza że we wrześniu kończą się rządowe programy postojowego – komentuje Paul Swinney, dyrektor w Centre for Cities.
19 lipca rząd brytyjski zmienił wytyczne dotyczące pracy biurowej w sektorze prywatnym. O ile dotychczas zalecał, by pracowali zdalnie wszyscy pracownicy, w przypadku których jest to możliwe, to obecnie pozwala pracodawcom na swobodne kształtowanie zasad pracy zdalnej i biurowej.
W praktyce jednak wiele firm nie wie, co ma robić. Rozprzestrzenianie się wariantu Delta koronawirusa oraz debata publiczna dotycząca paszportów covidowych skłania prywatnych przedsiębiorców do wstrzymywania się z decyzjami. Problemy z określeniem zasad pracy w swoich biurach mają nawet ministerstwa i inne urzędy centralne.