Ostatnim szefem polskiej dyplomacji, który pojawił się w rosyjskiej stolicy, był latem 2011 r. Radosław Sikorski. Od tego czasu stosunki między oboma krajami tylko się pogarszały, przede wszystkim na tle konfliktu ukraińskiego. Podczas gdy Polska wspierała dążenia wolnościowe wschodniego sąsiada, Rosja widziała w nich egzystencjalne zagrożenie tak dla wizji odtworzenia imperium, jak i dla autorytarnego reżimu budowanego przez Władimira Putina.
Niemal całkowity brak oficjalnych kontaktów między Moskwą i Warszawą trwałby nadal, gdyby nie zrządzenie losu. W 2019 r., mimo oporu części środowisk PiS, ówczesny szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz wywalczył dla Polski przewodnictwo w OBWE. Traf chciał, że przypadło ono na kluczowy czas dla przyszłości Europy.
Strefa wpływów Ameryki
Po pierwszej części spotkania z polskim ministrem, która była poświęcona roli helsińskiej organizacji w zachowaniu pokoju, Ławrow dał na konferencji prasowej popis mieszanki demagogii i prowokacji, którego nie powstydziliby się czołowi propagandziści epoki Stalina. Ale w żadnym momencie nie wyprowadził polskiego ministra z równowagi. Ten zdołał nawet przekonać Moskwę do nowej polskiej inicjatywy „dialogu o bezpieczeństwie Europy" w ramach OBWE, choć Rosjanie do tej pory konsekwentnie podkreślali, że przy rokowaniach z Ameryką i NATO wszystko inne musi zejść na drugi plan.
Pytany przez rosyjskiego dziennikarza, którego nie da się posądzić o niezależność, jak kierowana w tym roku przez Polskę organizacja zamierza przeciwdziałać rzekomemu prześladowaniu rosyjskich mediów na Zachodzie, polski minister sprytnie sięgnął po koncept, który ostatnio bez przerwy propaguje Kreml: „niepodzielności europejskiego bezpieczeństwa". Tyle że przełożył go na „niepodzielność prawa do wolności wypowiedzi w całej Europie", co – jeśli byłoby traktowane na poważnie – musiałoby wprawić w zakłopotanie Moskwę.
Czytaj więcej
Poprzez dialog i dyplomację możemy osiągnąć wiele, nie tylko w Europie - mówił szef polskiego MSZ...