To była inicjatywa Władimira Putina. W trakcie jednej z trzech rozmów telefonicznych, jakie w minionych dziesięciu dniach przeprowadził z Francuzem, rosyjski prezydent zaproponował bezpośrednie spotkanie w Moskwie, aby „omówić dogłębnie" rozwój wypadków. Od wybuchu kryzysu ukraińskiego trzy miesiące temu żaden zachodni przywódca nie otrzymał takiej propozycji. Macron, który chce, aby Unia Europejska miała swoje miejsce w rozwiązaniu tego konfliktu, nie mógł się jej oprzeć.
Po zakończeniu rozmów Putin, na wspólnej konferencji prasowej z Macronem, określił spotkanie z francuskim prezydentem mianem "użytecznego i rzeczowego". Dodał, że niektóre propozycje Macrona mogą być "podstawą do podjęcia kolejnych kroków".
Putin w kontekście pomysłów prezydenta Francji dotyczących kwestii bezpieczeństwa mówił, że są one "realistyczne" i zapowiedział kolejne rozmowy z prezydentem Francji.
- Uzgodniliśmy, że po jego (Macrona - red.) wizycie w stolicy Ukrainy, odbędziemy rozmowę telefoniczną - oświadczył prezydent Rosji.
Przed odlotem do Moskwy źródła w Pałacu Elizejskim tłumaczyły, że Macron chce przede wszystkim usłyszeć od Putina „sygnały deeskalacji". Francuz liczył, że zawieszenie broni potrwa do kwietnia, daty wyborów nad Sekwaną. To pozwoliłoby mu na odegranie w kampanii wyborczej roli tego, który „uratował pokój w Europie", i uzyskanie łatwego zwycięstwa. Ostatnie sondaże i tak dają mu w drugiej turze głosowania 11 punktów procentowych przewagi nad Valerie Pecresse i 12 punktów nad Marine Le Pen.