Dziennikarz musi wiedzieć, o czym pisze. Sąd o renomie producenta leku

Dziennikarz bez specjalistycznej wiedzy musi szczególnie przyłożyć się do zbadania opisywanej sprawy. Inaczej może odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych – wynika z wyroku warszawskiego sądu apelacyjnego.

Publikacja: 02.08.2024 15:35

Dziennikarz musi wiedzieć, o czym pisze. Sąd o renomie producenta leku

Foto: Adobe Stock

Sprawa, która trafiła na wokandę stołecznych sądów, dotyczyła naruszenia dóbr osobistych, które redakcji i dziennikarzom zarzuciła spółka wypuszczająca na polski rynek lek przeciwzakrzepowy.

Dziennikarz pisał o preparacie leczniczym 

Poszło o opublikowany w gazecie i internecie tekst, w którym pozwani badali, czy preparat ten jest produktem nowym i innowacyjnym oraz czy rzeczywiście został samodzielnie przez spółkę opracowany. Stawiano też pytania o to, czy zasadnie dostała i wydała ona pieniądze z państwowej dotacji (prawie 11,5 mln zł). Dziennikarze przedstawili bowiem informacje, jakoby w Indiach istniał już lek o takiej samej nazwie, zawierający identyczną substancję czynną.

Czytaj więcej

Czy spółka ma uczucia i da się ją obrazić?

Sąd Okręgowy nie dopatrzył się nieprawidłowości

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo spółki. W jego ocenie do naruszenia dóbr nie doszło. Uznał, że z tekstu nie płynie sugestia, jakoby lek nie był nowy ani innowacyjny oraz że nie został samodzielnie opracowany. W artykule przytoczono stanowisko rzecznika prasowego spółki zestawione z obiektywną informacją, że lek o tej samej nazwie dostępny jest już w innym kraju. Zdaniem SO nie postawiono jednak tezy, że są to te same preparaty – ocenę pozostawiono czytelnikowi. Nie było też sugestii, jakoby lek był gorszej jakości, a sama spółka dopuściła się jakichkolwiek nieprawidłowości finansowych.

Wydawca publikując artykuł korzystał z prawa do wolności wypowiedzi – uznał sąd okręgowy. Ujawnienie sprawy leżało zaś w interesie społecznym. Przy jej opisywaniu pytania skierowano nie tylko do samej zainteresowanej spółki, ale też lekarzy, ministerstwa zdrowia i polskiej ambasady w Indiach. W tekście nie zawarto negatywnych ocen czy komentarzy jego autorów.

SO przytoczył też uchwałę siódemkową Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 53/04), który wskazał, że jeśli dziennikarz przy zbieraniu i wykorzystywaniu materiałów działał w obronie społecznie uzasadnionego interesu i wypełnił obowiązek zachowania szczególnej staranności oraz rzetelności, to jego działanie nie jest bezprawne.

Czytaj więcej

Pozew "Łucznika": sąd może badać karabin ale też intencje dziennikarzy

Artykuł naruszył renomę. Przeprosiny i zapłata 10 tys. zł

Apelację od wyroku wniosła spółka, zaś Sąd Apelacyjny w Warszawie częściowo ją uwzględnił. Nakazał zamieszczenie przeprosin i zapłatę dziesięciu tysięcy złotych na cel społeczny. Inaczej niż SO uznał, że do naruszenia dobrego imienia – renomy spółki – jednak doszło.

W ocenie SA trudno mówić o dochowaniu w tej sprawie dziennikarskiej rzetelności. Prawo prasowe nakłada na dziennikarzy obowiązek zarówno szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu oraz wykorzystywaniu materiałów, jak i dbałości o ochronę dób osobistych. Zdaniem sądu wyższej instancji publikacja zawiera „czytelną sugestię”, że lek nie jest nowy. Dziennikarze – zdaniem SA – pominęli też fakt, że nie mają dowodów na to, iż leki są identyczne.

Pozyskując informacje z zagranicy – jak argumentował sąd - ograniczyli się do kontaktu z polską ambasadą. Zignorowali fakt, że informacje o produkcje chronione są prawnie przed konkurencją, więc spółka nie musi podawać ich do publicznej wiadomości.

- Wybierając temat wymagający wiadomości specjalnych, dziennikarz nieposiadający w danej dziedzinie żadnej wiedzy musi zadać sobie trud zrozumienia problemu, o którym pisze. Bez takiego zrozumienia nie będzie nawet w stanie zadać wszystkich pytań, na które powinien poznać odpowiedź, jeżeli zamierza opublikować rzetelny artykuł – ocenił sąd apelacyjny. - Wątpliwości, które wzbudzają w nim udzielone odpowiedzi także powinien wyjaśnić, kierując kolejne pytania do ekspertów z danej dziedziny – dodał.

Sąd odwoławczy nie znalazł jednak podstawy do tego, żeby nakazać trwałe usunięcie publikacji ze strony internetowej. Powołał się przy tym na orzeczenie Europejskiego Trybunału praw Człowieka przeciwko Polsce (nr skargi: 33846/07), który uznał, że „nie jest rolą sądów pisanie historii na nowo poprzez nakazywanie usunięcia ze sfery publicznej wszelkich śladów publikacji, co do których stwierdzono, że naruszają prawa innych osób”. Takie działanie jest możliwe w wyjątkowych sytuacjach, gdy chodzi o dane osobowe osób fizycznych.

Wyrok jest prawomocny. 

Sygn. akt: I ACa 1908/22

Sprawa, która trafiła na wokandę stołecznych sądów, dotyczyła naruszenia dóbr osobistych, które redakcji i dziennikarzom zarzuciła spółka wypuszczająca na polski rynek lek przeciwzakrzepowy.

Dziennikarz pisał o preparacie leczniczym 

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Absolwenci KSSiP w zawieszeniu, bo pominięto ich przy nominacjach
Nieruchomości
Ogródki działkowe nie zostaną zlikwidowane. Resort zmienia przepisy
Sądy i trybunały
Bodnar zdegraduje sędziów? Tzw. "neosędziowie" zostaną cofnięci do roli asystentów
Sądy i trybunały
Rząd nie uzna wyboru prezesa Izby Cywilnej SN? Adam Bodnar: absolutnie
Podatki
Afera paragonowa. Kontrolerów można nie lubić, ale nie wolno im przeszkadzać
Prawo dla Ciebie
Myśliwi nie chcą okresowych badań. A rząd szykuje ograniczenie polowań