Monika Kurtek: Dwa lata dwucyfrowego wzrostu cen

Polityka gospodarcza przedłuży okres wysokiej inflacji – ocenia Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Publikacja: 15.09.2022 03:00

Monika Kurtek: Dwa lata dwucyfrowego wzrostu cen

Foto: robert gardziński

Płaca minimalna w 2023 r. wzrośnie dwa razy: najpierw do 3490 zł, a później do 3600 zł. Łącznie będzie to wzrost o niemal 20 proc. Czy to doprowadzi do fali zwolnień pracowników, jak ostrzegają organizacje pracodawców?

O ile sytuacja gospodarcza nie będzie kryzysowa, nie powinno to prowadzić do fali zwolnień. Natomiast konsekwencją takiej podwyżki płacy minimalnej będzie wyższa inflacja. Firmy, które zatrudniają w oparciu o płacę minimalną, przy wzroście wielu innych kosztów, np. energii i gazu, będą podnosiły ceny swoich towarów i usług. To jest czynnik proinflacyjny. Zwolnienia są natomiast o tyle mało prawdopodobne, że firmy mają trudności z pozyskaniem pracowników, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Dopóki nie będą w sytuacji podbramkowej, nie będą więc chciały pracowników zwalniać.

W ostatnich kwartałach koszty firm też bardzo szybko rosły, a mimo to były one w stanie – średnio rzecz biorąc – zwiększać nie tylko nominalny zysk, ale też marżę zysku. Na początku br. rentowność firm była rekordowa. Co więcej, udział kosztów pracy w całkowitych kosztach malał. Może się więc wydawać, że firmy mają sporą przestrzeń, żeby podnieść płace.

Jeśli chodzi o rentowność, to dysponujemy danymi z pierwszej połowy br. Ankietowe dane oraz rozmowy z prezesami firm sugerują, że teraz, w III kwartale, rentowność bardzo się pogarsza. Trzeba też pamiętać, że podwyżka płacy minimalnej wpłynie też na nieco wyższe wynagrodzenia.

A czy w obecnych warunkach, gdy gospodarka hamuje, firmy będą wciąż mały możliwość podnoszenia cen swoich towarów i usług w reakcji na wzrost kosztów? Bo jeśli nie, to silnego wpływu wzrostu płac na inflację nie będzie.

Nie zanosi się na to, aby sytuacja gospodarcza miała być tak dramatyczna, żeby to uniemożliwić. Myślę, że firmy będą nadal przerzucały rosnące koszty na konsumentów.

Jak duże będzie wspomniane przez panią przełożenie podwyżki płacy minimalnej na inne wynagrodzenia? Czy prognozy, wedle których wzrost przeciętnego wynagrodzenia miał powoli hamować, pozostaje aktualny?

Żądania płacowe będą się nasilały, choćby dlatego, że inflacja będzie ciągle wysoka, a na początku 2023 r. może nawet wyższa niż teraz. Podwyżka płacy minimalnej te żądania płacowe jeszcze zwiększy. Z drugiej strony wydaje się, że będą one coraz rzadziej akceptowane przez pracodawców. Obecnie płace w sektorze przedsiębiorstw rosną w tempie 13–14 proc. rok do roku, w szerokiej gospodarce nieco wolniej. Spodziewam się, że w drugiej połowie 2023 r. wzrost płac będzie hamował.

Można szacować, że podwyżka płacy minimalnej będzie oznaczała wzrost dochodów gospodarstw domowych w 2023 r. o około 10 mld zł. Wpływ tej podwyżki na inflację będzie zależał też od tego, co się z tymi pieniędzmi stanie. Zostaną wydane, mimo że nastroje konsumentów są najgorsze w historii?

Moim zdaniem wszelkie dodatkowe pieniądze, które zostaną w portfelach Polaków, np. dzięki temu, że rząd ograniczy wzrost cen energii albo podniesie płacę minimalną, będą przejadane. Warto pamiętać, że inflacja bazowa (nieuwzględniająca cen energii i żywności – red.) też jest bardzo wysoka. W takich warunkach wzrost płac pozwala podtrzymać realny poziom konsumpcji.

Skoro mowa o ograniczeniu wzrostu cen energii, to we wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że będzie to dotyczyło tylko zużycia poniżej 2000 kWh rocznie. Prąd powyżej tego limitu ma podrożeć, chociaż nie wiadomo o ile. Jak ocenia pani tę propozycję na tle innych, które były brane pod uwagę?

Pytanie, skąd wziął się ten próg 2000 kWh. Przypuszczam, że zrobiono analizy, z których wynika, że to jest przeciętne roczne zużycie energii w gospodarstwie domowym. Ta propozycja jest więc o tyle ciekawa, że te gospodarstwa, które zużywają więcej energii, będzie zachęcała do oszczędności. Samo zamrożenie cen to jest zdjęcie pewnego ciężaru z gospodarstw domowych, ale kosztem większego obciążenia finansów publicznych.

Wyjaśnijmy: rząd będzie musiał kompensować dystrybutorom energii wzrost kosztów, którego nie mogą przełożyć na taryfy. To oznacza ekspansję fiskalną. Jednocześnie zamrożenie cen energii, choć na krótszą metę obniży inflację, na dłuższą metę oznacza, że gospodarstwa domowe nie będą musiały ograniczać wydatków na inne towary i usługi. Jaki to będzie miało łącznie wpływ na inflację?

Wszelkie działania, które zdejmują ciężar z gospodarstw domowych, przenosząc go na finanse publiczne, utrudniają i przedłużają walkę z inflacją. Bez mrożenia cen energii i gazu inflacja na początku 2023 r. byłaby nawet w okolicy 20 proc. Obecnie można oczekiwać, że będzie bliżej 15 proc. (dla porównania, w sierpniu wyniosła 16,1 proc. – red.). Kolejne miesiące powinny przynieść już delikatny spadek. Średnio jednak w przyszłym roku inflacja będzie wciąż dwucyfrowa, choć pewnie nieco niższa niż 14 proc., które odnotujemy w tym roku. Otwarte jest pytanie, czy na koniec 2023 r. zejdzie do 10 proc., czy trochę niżej, w okolicę 8 proc.

Wszystko to przy założeniu, że rząd utrzyma do końca 2023 r. tzw. tarczę antyinflacyjną?

Tak. Jej wygaszenie spowodowałoby automatyczny wzrost cen energii, paliw i żywności. Ale prędzej czy później nas to czeka. Jeśli rząd zacznie wygaszać tarcze od stycznia 2024 r., choćby stopniowo, to inflacja wtedy wzrośnie. W ten sposób z dwucyfrową inflacją możemy żyć jeszcze przez dwa lata.

Scenariusz, o którym mówił prezes NBP Adam Glapiński, że pod koniec 2023 r. inflacja znajdzie się w okolicy 6–7 proc. i będzie już pod kontrolą, a w pewnych okolicznościach może być nawet bliska 3 proc., jest nierealistyczny?

Nie widzę możliwości, aby inflacja na koniec 2023 r. była bliska 3 proc. Jeśli jednak ceny energii i gazu będą zamrożone, a do tego jeszcze np. zakończy się wojna w Ukrainie, co spowodowałoby spadek cen surowców, to inflacji w okolicy 8 proc. wykluczyć nie możemy.

Czy taka ścieżka inflacji uzasadniałaby zatrzymanie zacieśniania polityki pieniężnej już dzisiaj, gdy stopa referencyjna NBP wynosi 6,75 proc., oraz jej poluzowanie w II połowie 2023 r., co również sygnalizuje prezes NBP?

Zgodnie z teorią ekonomii stopy procentowe powinny się znajdować mniej więcej na poziomie inflacji bazowej, która jest w okolicy 10 proc. Takiego wzrostu stóp nikt w Polsce chyba nie oczekuje, w szczególności zaś większość członków Rady Polityki Pieniężnej. Wszystko więc wskazuje na to, że rzeczywiście jesteśmy blisko zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych, a może nawet okaże się, że już został on zakończony, jeśli inflacja we wrześniu będzie niższa niż w sierpniu. O tym, czy w 2023 r. dojdzie do obniżek stóp procentowych, trudno wyrokować. To jest odległa perspektywa. Ale jeśli RPP będzie zdeterminowana, żeby stopy obniżać, to zrobi to nawet przy inflacji na poziomie 10 proc., argumentując, że i tak mocno zmalała. Taki scenariusz potrafię sobie wyobrazić, choć to nie oznacza, że uważam go za uzasadniony.

A czy wyobraża sobie pani scenariusz, w którym ze względu na znaczący wzrost potrzeb pożyczkowych sektora finansów publicznych w 2023 r. dojdzie do wzrostu rentowności obligacji skarbowych, a NBP będzie próbował temu przeciwdziałać, wznawiając skup tych papierów na rynku wtórnym, czyli de facto wznawiając ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej?

Duże potrzeby pożyczkowe rządu mogą skłonić NBP do wkroczenia do akcji. To musiałoby się jednak odbywać w ramach cyklu luzowania polityki pieniężnej. Czyli najpierw NBP musiałby ogłosić, że kończy zacieśnianie i zaczyna luzowanie.

CV

Monika Kurtek

Monika Kurtek od 2011 r. jest główną ekonomistką Banku Pocztowego. Wcześniej pracowała m.in. w Banku BPH oraz Ministerstwie Finansów. Wielokrotnie znajdowała się w pierwszej piątce najlepszych analityków makroekonomicznych w rankingu „Rzeczpospolitej”.


Dane gospodarcze
Wzrost gospodarczy w UE i strefie euro w górę, Polska wśród liderów
Dane gospodarcze
Po cięciu stóp procentowych szefowa EBC mówi, czego można się spodziewać w polityce pieniężnej
Dane gospodarcze
„Średnia krajowa" to nie wszystko. Tyle zarabiają Polacy według nowych danych GUS
Dane gospodarcze
Rewelacyjne dane o PMI Polski. Najgorsza w historii passa wreszcie przerwana
Materiał Promocyjny
Sześćdziesiąt lat silników zaburtowych Suzuki
Dane gospodarcze
Inflacja we Francji najmniejsza od 4 lat, w Niemczech bez zmian