Jak podał w poniedziałek GUS, produkcja sprzedana polskiego przemysłu, liczona w cenach stałych, zwiększyła się w listopadzie o 15,2 proc. rok do roku, po zwyżce o 7,8 proc. w październiku. Na tle szacunków ekonomistów, to wynik szokujący. Uczestnicy comiesięcznej ankiety „Parkietu” przeciętnie oceniali, że produkcja wzrosła o 8,5 proc. rok do roku, a największy optymista liczył się ze zwyżką o 10,9 proc. Przy tym, także październikowy wynik – choć słaby na tle listopadowego - był sporo lepszy od przeciętnych oczekiwań ekonomistów.
Czytaj więcej
Powstaje coraz mniej nowych miejsc pracy, spada skłonność firm do zatrudniania. Ale i tak warunki na rynku wciąż dyktują pracownicy.
Listopadowy wzrost produkcji był największy od czerwca 2021 r. Wtedy jednak wyniki przemysłu podbijał efekt niskiej bazy odniesienia. Rok wcześniej produkcja była jeszcze poniżej poziomu sprzed pandemii. Teraz tego zaburzenia nie było, co potęguje optymistyczny wydźwięk poniedziałkowych danych.
Spektakularne wyniki polskiego przemysłu nie były też wynikiem korzystnego układu kalendarza. Listopad w br. liczył tle samo dni roboczych co w 2020 r. A produkcja oczyszczona z wpływu czynników sezonowych zwiększyła się także o 15,2 proc. rok do roku, po zwyżce o 9,8 proc. miesiąc wcześniej. W stosunku do października wzrosła aż o 6,5 proc. To najlepszy wynik od czerwca 2020 r., gdy trwało wspomniane odbicie po pandemicznym załamaniu. Dzięki temu, poziom produkcji (w cenach stałych) jest już o ponad 18 proc. wyższy niż w lutym 2020 r., ostatnim miesiącu przed pandemią. Jest też wyraźnie wyższy niż byłby, gdyby wzrost aktywności w przemyśle utrzymywał się w przedpandemicznym trendzie.