Rewolucyjny pomysł ogłosiła sekretarz skarbu Janet Yellen w nocy z poniedziałku na wtorek czasu warszawskiego w Chicago. – Dzięki globalnemu, minimalnemu podatkowi możemy sprawić, że światowa gospodarka będzie kwitła, opierając się na równych warunkach konkurencji, gdy idzie o opodatkowanie międzynarodowych firm, promując innowacyjność, wzrost i zamożność – oświadczyła. To rewolucja wobec logiki administracji Trumpa, która radykalnie ograniczyła opodatkowanie przedsiębiorstw.
Google zapłaci
Plan został z entuzjazmem przyjęty przez ministra finansów Niemiec Olfa Scholtza. Słowa aprobaty popłynęły też z Paryża, Madrytu, Rzymu, Londynu. Amerykanie na razie nie sprecyzowali, o jak wysokiej stawce myślą. Jednak kilka dni wcześniej Joe Biden wskazał, że amerykańskie firmy zarejestrowane za granicą będą musiały zapłacić przynajmniej 21 proc. od zysków wypracowywanych w USA. To sygnał, o jakiej skali opłat myśli się w Waszyngtonie.
Projekt globalnego podatku jest od jesieni opracowywany w OECD. Opiera się na dwóch filarach. Poza minimalną stawką pomysł zakłada także, że międzynarodowe firmy musiałyby przekazać określoną część podatków państwom, gdzie wypracowują zysk. I to niezależnie od tego, gdzie są zarejestrowane. Organizacja szacuje, że w ten sposób podatki od firm wzrosłyby w skali globalnej o 4 proc., czyli 100 mld dol. rocznie.
To przyprawia o ból głowy raje podatkowe. Wśród nich Holandię, która poprzez finezyjny system rejestrowania zagranicznych przedsiębiorstw podkrada innym państwom ok. 22 mld dol. rocznie dochodów podatkowych. Pełna obaw jest też Irlandia, gdzie stawka CIT wynosi tylko 12,5 proc. MFW szacuje, że raje podatkowe na świecie podkradają poprzez wszelkiego rodzaju ulgi podatkowe (nie tylko z opłat od zysku firm) ok. 600 mld dol. rocznie, z czego jedną trzecią krajom rozwijającym się.
W nowym układzie Apple, Facebook czy Google, które wypracowują gigantyczne zyski w Unii, musiałyby część podatków przekazać krajom Starego Kontynentu. Ale na tej samej zasadzie francuscy producenci dóbr luksusowych, jak Louis Vuitton, musieliby odpowiednią część danin odprowadzić do amerykańskich urzędów skarbowych. Taka perspektywa powinna jednak rozładować rysującą się wojnę handlową przez Atlantyk po tym, jak Francja zaczęła jednostronnie nakładać opłaty na amerykańskie platformy internetowe.