Izera jest postrzegana jako projekt polityczny, także w branży motoryzacyjnej. Czy nie obawia się pan, że nowy rząd go skasuje?
Nie patrzymy na Izerę jak na projekt polityczny. Owszem, zdaję sobie sprawę, że mógł być oceniany przez pryzmat skojarzenia z pewnymi opcjami politycznymi czy konkretnymi politykami, ale z naszej perspektywy jest to przedsięwzięcie czysto biznesowe. Jest to zarazem projekt o istotnym znaczeniu gospodarczym. Realizowany jest on w sektorze strategicznym dla państwa i PKB. Z tej perspektywy chcemy się odcinać od polityki i przede wszystkim rozmawiać o gospodarce i biznesie.