To największy i najważniejszy pracodawca w tej okolicy. I od niego zaczął się boom inwestycyjny, który nadal trwa. Pięć lat temu nikomu by nie przyszło do głowy, jak to dolnośląskie miasteczko stanie się znane i ważne.
— Mieliśmy 18-procentowe bezrobocie. Teraz to praca szuka ludzi. Młodzi ludzie masowo wyjeżdżali do Wielkiej Brytanii, pozostali najczęściej pracowali we Wrocławiu. O sytuacji budżetu wolę nie wspominać. Wiedziałem już wtedy, że jedynym wyjściem jest stworzenie atrakcyjnych terenów gospodarczych — wspomina Emilian Bera, najmłodszy burmistrzem na Dolnym Śląsku. Kiedy 6 lat temu obejmował stanowisko, na które wybrało go 67 proc. głosujących, miał 30 lat.
Był projekt i zespół
Dziś miasto posiada największy w Polsce i Europie obszaru inwestycyjnego. — Zaczynałem bez gotowego projektu, nikt niczego mi w teczce do kontynuacji nie zostawił. Ale miałem głowę pełną pomysłów. Wiedziałem wtedy w grudniu 2014, że mam doskonale położony ponad 420-hektarowy areał ziemi i zespół świetnych ludzi. Pracując jeszcze w Urzędzie Marszałkowskim, żyłem planowaną budową drogi ekspresowej S3, która - jak się okazało - miała przechodzić przez ten teren od strony północnej. A jeśli dodamy do tego linię kolejową, możliwość doprowadzenia bocznicy i bliskość autostrady A4, to doszliśmy do wniosku, że warto promować ten teren jako atrakcyjny projekt gospodarczy – wspomina burmistrz Jawora Emilian Bera. Z mapami pod pachą pojechał do prezesów stref ekonomicznych sprzedać im swój pomysł. Wkrótce potem wszystkie trzy strefy: kamiennogórska, legnicka i wałbrzyska przyjechały do Jawora z zaproszeniem włączenia naszych terenów do ich oferty inwestycyjnej. Ostatecznie znalazły się na terenie Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Invest-Park.
Jaguar ich przeczołgał
Szybko pojawił się pierwszy potencjalny inwestor - producent samochodów Jaguar Land Rover należący do indyjskiego Tata Motors. Jawor dotarł do finału rywalizacji o inwestycję, pokonując inne europejskie oferty. - Początkowo nie wiedzieliśmy, z kim negocjujemy, kto przyjechał i jakie ma plany. Projekt, nad którym pracowaliśmy, był zaszyfrowany kryptonimem. A na jednym ze spotkań zaskoczono nas pytaniem, czy możemy zlikwidować jedną z dróg. Powiedzieliśmy, że jest to możliwe. Jaguar chciał kupić całe 420 ha i dlatego droga musiałaby zostać zlikwidowana. Zamiast niej miały powstać nowe - wspomina burmistrz Emilian Bera. Ostatecznie Jaguar wybrał Słowację, bo rząd w Bratysławie zaoferował wyższą pomoc finansową.