Rosjanie skutecznie realizują plan uniezależnienia od krajów tranzytowych w eksporcie swojej ropy. Skutki w niedalekiej przyszłości może odczuć m.in. Polska, która ponad 90 proc. surowca sprowadza jedną z odnóg rurociągu Przyjaźń.
Wczoraj premier Władimir Putin otworzył uroczyście terminal naftowy w Kozminie koło Władywostoku, dzięki któremu statkami będzie można transportować ropę przez Ocean Spokojny do odbiorców w różnych rejonach świata. I choć do terminalu surowiec musi dotrzeć koleją (4 tys. km od najbliższego rurociągu), to jednak w I kwartale 2010 r. tą drogą firmy rosyjskie przetransportują 3,1 mln t ropy. W tym samym czasie Rosjanie nie będą w ogóle eksportować swojej ropy przez gdański Naftoport (w tym roku było to ok. 3,9 mln ton). Tak wynika z opublikowanego przez rosyjski koncern Transnieft grafiku eksportu. Straci na tym polska państwowa firma PERN Przyjaźń, która czerpie przychody z tranzytu ropy przez Polskę do naszych rafinerii Lotos i PKN Orlen oraz do niemieckich zakładów.
Poza transportami rurociągiem rosyjska ropa od lat 90. właśnie przez gdański Naftoport trafiała również do innych odbiorców w Europie i choć ilości przeznaczone na tranzyt spadały w ostatnich latach, to wydawało się, że wciąż są szanse na jego zwiększenie. W tym roku wpływy z tranzytu surowca Naftoportem stanowić mogą ok. 20 proc. przychodów PERN (blisko 100 mln zł).
Oficjalnie polska spółka uspokaja. Wiceprezes PERN Marek Litka liczy, że mimo wstrzymania dostaw w pierwszym kwartale w kolejnych miesiącach 2010 roku eksport zostanie wznowiony.
Oprócz gdańskiego Naftoportu na znaczeniu straci również ukraiński terminal Piwdenny, oddalony ok. 40 km od Odessy. Stąd do odbiorców w Europie miało popłynąć ok. 1 miliona ton rosyjskiej ropy w okresie styczeń – marzec 2010 roku. Z tej drogi eksportu korzystały głównie dwie rosyjskie firmy TNK-BP i Tatnieft, obie będą musiały słać więc swoją ropę innymi drogami z Rosji.