Cena ropy marki Urals przekroczyła rekord sprzed trzech lat i wyniosła średnio za siedem miesięcy 109,15 dol. za baryłkę.

To zaskakujące dane, bowiem, jak przypomina agencja Nowosti, w 2008 r. rosyjska ropa kosztowała 109,1 dol., ale na tle rekordowo drogiej ropy WTI (ponad 140 dol.). Tymczasem WTI kosztuje teraz 97,15 dol. (w kwietniu było to 110 dol.). Ropa europejskiej marki Brent kosztuje 120 dol.

Droga ropa to świetna wiadomość dla rosyjskiego budżetu, który bazuje na wpływach z jej sprzedaży. Tegoroczny budżet Rosji powstał w oparciu o cenę ropy 75 dol., co dawało deficyt na poziomie 5-6 proc. PKB. Teraz urzędnicy ogłosili, że dziura budżetowa wyniesie nie więcej niż 3,6 proc. PKB.

Wynik były jeszcze lepszy, gdyby rząd zezwolił koncernom na większy eksport (co daje wyższe wpływy z cła wywozowego) i swobodę cenową na rynku wewnętrznym. Na to jednak nie ma co liczyć. Władimir Putin zapowiedział, że koncerny muszą skoncentrować się na zabezpieczeniu dostaw w kraju, by nie powtórzyła się sytuacja z wiosny. Wtedy na rosyjskich stacjach zabrakło paliwa.

Rosja pompuje najwięcej ropy na świecie. W 2010 r. było to 504,1 mln t. W tym roku ma być ponad 505 mln t.