Premier Benjamin Netanjahu i minister finansów Yait Lapis są ostro krytykowani przez opozycję i środki przekazu za nieudane próby znalezienia szefa instytucji emisyjnej. To już trzeci raz w ciągu 5 tygodni od 30 czerwca, gdy fotel prezesa opuścił Stanley Fischer (a zapowiedział to w styczniu). Bankiem kieruje tymczasowo wiceprezes Karnit Flug. Kobieta zapowiedziała, że odejdzie z banku po zatwierdzeniu nowego prezesa, bo pominięto ją w gronie kandydatów na to stanowisko.
Najpierw wycofał się Yacob Frenkel po informacjach mediów, że został aresztowany w 2006 r. za kradzież w sklepie na lotnisku w Hongkongu. Zarzuty wobec niego wycofano, ale Frenkel uznał, że stał się ofiarą „polowania na czarownice" i zrezygnował. Kierował bankiem centralnym w latach 90.; jego kandydaturę zgłosili w czerwcu premier i minister.
Dwa dni później zrezygnował główny ekonomista Banku Hapoalim, Leo Leiderman, podając powody osobiste. Nie wyjaśnił obszerniej swej decyzji, co wywołało spekulacje w mediach, że przyczyną mogły być rewelacje, jakoby miał zwyczaj zasięgać rad astrologów.
Obie rezygnacje wywołały reakcje przeciwników rządu, którzy zażądali zmiany procedur sprawdzania kandydatów na najwyższe stanowiska w państwie. Doszły do tego pytania o właściwe oceny i kompetencje premiera w czasie, gdy ma problemy we własnej partii Likud i jest atakowany w parlamencie. Krytycy zwracają uwagę, że o incydencie w Hongkongu można było dowiedzieć się z Google'a.
- Mieli prawie pół roku od czasu, gdy Stanley Fischer zapowiedział rezygnację i nie przygotowali kandydatów, nie sprawdzili ich, nie zrobili żadnych przygotowań, jakich należało oczekiwać — stwierdził profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, Szlomo Avineri.