Rzecznik rządu Piotr Müller podkreślał w środę, że prace w tym kierunku nie są obecnie prowadzone, dodał jednocześnie, że rząd monitoruje sytuację na rynku kredytowym i rozpatruje zastosowanie różnych instrumentów w perspektywie każdego kwartału. – Tak samo będziemy podejmować decyzje (co do wakacji kredytowych – red.) zależnie od tego, jakie będą stopy procentowe. Będziemy te decyzje podejmować pewnie w połowie roku – mówił.
Müller zaznaczył, że jeśli stopy procentowe poszłyby mocno w dół, to być może wydłużenie programu pomocy nie będzie potrzebne. Ale zdaniem ekspertów szanse na to są nieduże. Obecne prognozy mówią, że pierwsze obniżki stóp są możliwe na koniec 2023 r. i to raczej niewielkie, więc także w 2024 r. utrzymają się one na podwyższonym poziomie.
– Czy wydłużenie wakacji kredytowych to dobry pomysł? Zależy, z czyjego punktu widzenia – ocenia Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors. – Dla kredytobiorców to bardzo dobra informacja. Zawieszenie spłaty raty, a właściwie ich przesunięcie na koniec harmonogramu spłat, oznacza, że przez kilka miesięcy Polacy uzyskują darmowy kredyt, spada też ryzyko, że nie są w stanie obsługiwać swojego zobowiązania – wyjaśnia.
Zbyt duży ciężar rat kredytów mieszkaniowych
Istnieje ryzyko, że kilkadziesiąt tysięcy Polaków na obsługę swojej „hipoteki” będzie musiało wydawać co najmniej połowę swoich miesięcznych dochodów. Dla nich to zbyt duże obciążenie. Konieczna będzie kolejna pomoc rządowa?
To także znakomity pomysł z punktu widzenia polityków, zwłaszcza w roku wyborczym, bo można go traktować jako świetny prezent wyborczy. Tym świetniejszy, że koszty ponosi nie budżet państwa, tylko banki. Wakacje kredytowe w obecnym kształcie (brak spłaty raty po cztery miesiące w 2022 oraz 2023 r.) to dla sektora straty rzędu 12–18 mld zł. Dodatkowy rok urlopu kredytowego to więc kolejny cios na 6–9 mld zł. Akcjonariusze banków na takie pomysły zareagowali przeceną indeksu WIG-banki o 5 proc. w ciągu jednego dnia.
– Wakacje kredytowe to program ułatwiający życie mieszkaniowym kredytobiorcom złotowym, finansowany z kieszeni banków – komentuje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. – Nie negując potrzeby pomocy wybranym grupom kredytobiorców, choć na pewno nie np. wszystkim zadłużonym w stopie stałej, warto wziąć pod uwagę potrzeby kapitałowe banków. Moja ocena tego programu z powodu fatalnego wpływu na sektor bankowy jest negatywna. Pozostaję zwolennikiem zmiany harmonogramu spłat kredytów z korzyścią dla kredytobiorców, ale bez wielomiliardowych kosztów dla sektora bankowego – zaznacza.