Jeżeli podejmujemy debatę nad kształtem instytucjonalnym KRS w przyszłości, to musimy pamiętać, że wcześniej czy później niedemokratyczny, korporacyjny model zostanie podważony w świetle zasad konstytucyjnych - pisze dr hab. Kamil Zaradkiewicz.
W 2015 r. jako pierwszy w dyskusji nad wyborem kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego przepowiedziałem wieloletni kryzys konstytucyjny. Pół roku później jako jeden z pierwszych odczułem jego skutki w związku z wywiadem dla „Rz” (19.04.2016 – „Orzeczenia TK nie zawsze są ostateczne”), w którym przedstawiłem tezy dziś także przez moich ówczesnych oponentów uznawane za oczywiste. Myślę, że również wówczas mieli tego świadomość, jednak zdaje się, że wówczas nie o prawo i nie o prawdę w tym sporze chodziło. Ostatecznie okazało się, że walka o obsadę TK jedynie pogłębiła trwający do dziś kryzys.
W związku z delegowaniem mnie przez Ministra Sprawiedliwości do pełnienia zaszczytnej funkcji dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP) pojawiły się głosy, iż sędzia Sądu Najwyższego funkcji takiej pełnić nie może, a zatem kolejny Minister musi mnie odwołać.