Teza 1: Rozwój Sztucznej Inteligencji (SI) w horyzoncie dekady doprowadzi do pojawienia się w Europie tzw. technologicznego bezrobocia.
Choć technologia zastępuje pewne umiejętności i zadania wykonywane przez pracowników, to jednocześnie zwiększa całkowity produkt w gospodarce. Firmy mają więcej środków na inwestycje (np. opracowywanie nowych produktów i usług), które pociągają za sobą tworzenie nowych miejsc pracy. Jeśli wzrost produktu będzie wystarczająco duży, popyt na pracę przy nowych zadaniach może w pełni zrekompensować spadek popytu na umiejętności zastąpione przez technologię. Wzrost produktu będzie większy, jeśli postęp technologiczny zastąpi umiejętności najbardziej produktywne. Ponieważ najbardziej produktywne zajęcia są najlepiej opłacane, zastąpienie ich technologią uwolni najwięcej środków, które będzie można przeznaczyć na inwestycje. Obecna trajektoria postępu technologii pozwala mieć nadzieję, że SI będzie zastępować właśnie te najlepiej płatne zajęcia. Dodatkowo, w dzisiejszych czasach gospodarki Unii Europejskiej borykają się raczej z niedoborem pracowników, a więc technologie SI wspomagające wykwalifikowanych pracowników są bardzo pożądane.
Nieco inaczej sprawa wygląda z tak zwaną ogólną sztuczną inteligencją, czyli doskonałą kopią ludzkiego umysłu lub nawet jego lepszą wersją. To nie jest jednak perspektywa najbliższej dekady.
Teza 2: Ze względu na strukturę zatrudnienia, Polska jest bardziej zagrożona technologicznym bezrobociem niż gospodarki wysoko rozwinięte.
Polska może doświadczyć mniej pozytywnych efektów SI niż gospodarki takie jak Stany Zjednoczone, ale problemem nie jest struktura zatrudnienia. Źródłem problemu jest to, że polskie firmy nie rozwinęły jak na razie własnej technologii SI, która może konkurować z technologią zza granicy. W konsekwencji, zyski generowane przez SI, będą płynęły do zagranicznych firm, a to przecież firmy będą decydowały w co i gdzie zainwestować. Natomiast SI (nawet ta importowana z Zachodu) wciąż może być pozytywna dla Polski poprzez zwiększenie produktywności polskich firm i umożliwienie im tworzenia nowych miejsc pracy w Polsce.
Teza 3: Rozwój SI przyspieszy wzrost gospodarczy w stopniu wystarczającym, aby skompensować negatywny wpływ tej technologii na poziom zatrudnienia.
Historia gospodarcza pokazuje, że do tej pory tak to właśnie było. Udział pracy w całkowitym dochodzie jest w miarę stały w czasie, co oznacza, że tempo zanikania miejsc pracy jest przeciętnie równe tempu pojawiania się nowych zawodów. Nic nie wskazuje na to, aby technologie SI, z którymi mamy do czynienia obecnie, odbiegały od tej historycznej normy.
Teza 2: Przyjęcie euro będzie dla Polski opłacalne dopiero wtedy, gdy pod względem PKB per capita zrównamy się z Niemcami.
Koszty euro są tym mniejsze im bliżej nam do rdzenia UE pod względem poziomu technologii i kapitału (to determinanty długookresowych stóp procentowych) oraz im większe jest podobieństwo w reakcjach na szoki ekonomiczne naszej gospodarki oraz głównych krajów europejskich. To zależy bardziej od struktury sektorowej, demografii, oraz regulacji rynkowych i finansowych niż od samego poziomu PKB.
Teza 4: Polityka mieszkaniowa państwa powinna koncentrować się na wspieraniu podaży mieszkań, a nie na stymulowaniu popytu (przez zwiększanie dostępności kredytu).
Fundamentalny problem z rynkiem mieszkaniowym jest taki, że miejsca pracy w XXI wieku stają się coraz bardziej skoncentrowane w kilku największych aglomeracjach. Polityka mieszkaniowa nie może z tym trendem walczyć.
Optymalna polityka mieszkaniowa zależy od sytuacji na lokalnym rynku mieszkaniowym, która różni się pomiędzy państwami, ale też pomiędzy lokalizacjami w danym państwie. Inna jest optymalna polityka dla Warszawy, inna dla Łodzi, a jeszcze inna dla Skierniewic.
Cena mieszkań kształtująca się na rynku jest jedynie informacją o balansie pomiędzy popytem i podażą. Zamiast strzelać do posłańca, powinniśmy z tego sygnału wyciągnąć wnioski. Jeśli mieszkania są relatywnie drogie, to znaczy, że nie buduje się ich wystarczająco dużo albo nie są budowane w miejscu, gdzie najwięcej osób chce mieszkać. Pytanie dlaczego? Czy koszty budowy są zbyt duże? W takim wypadku polityką mieszkaniową powinno być na przykład ułatwienia w przyjmowania pracowników budowlanych z zagranicy. Jeśli mieszkania są zbyt drogie w centrach miast, polityką mieszkaniową może być zmiana regulacji dotyczących rozbudowywania istniejących budynków mieszkalnych lub rozwój komunikacji publicznej, aby można było mieszkać dalej od centrum.
Teza 5: W długim terminie bilans korzyści i kosztów dla całego społeczeństwa z tytułu zwiększenia nakładów na służbę zdrowia do 8 proc. PKB będzie dodatni.
Ponieważ nasze społeczeństwo szybko się starzeje, musimy zwiększyć wydatki na służbę zdrowia nawet jeśli chcemy jedynie utrzymać obecną jakość usług medycznych. Przed pandemią (2019 r.), Polska wydawała 11 proc. swojego budżetu centralnego na służbę zdrowia, przy średniej OECD na poziomie 15 proc. Ten odsetek będzie musiał wzrosnąć w przyszłości.
Inwestycja w służbę zdrowia zwiększy dobrobyt na dwa sposoby. Po pierwsze, prewencja, wczesne wykrywanie i skuteczne leczenie chorób zwiększa produktywność pracowników: mogą oni dłużej i wydajniej pracować. Bezpośrednio zwiększa to produkt krajowy brutto, a więc i konsumpcję. Po drugie, zdrowie i jakość życia stanowią część dobrobytu, która wymyka się standardowej statystyce gospodarczej. Inwestycje w ochronę zdrowia wpłyną więc na szeroko rozumiany dobrobyt.
Teza 1: Aby sfinansować zwiększone wydatki zbrojeniowe należy wprowadzić specjalny podatek lub podwyższyć VAT na niektóre towary/usługi.
Wydatki zbrojeniowe mają charakter międzypokoleniowy, są więc podręcznikowym przykładem wydatków, które najlepiej sfinansować długiem. Przyszłe pokolenia będą korzystały z bezpieczeństwa zapewnionego przez planowane obecnie wydatki, powinny więc partycypować w kosztach.
Teza 1: W ramach racjonalizacji polityki budżetowej nowy rząd powinien zrezygnować z budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Teza 2: W ramach racjonalizacji polityki budżetowej nowy rząd powinien zrezygnować z budowy dużych elektrowni atomowych.
Obecnie prawie 2/3 energii elektrycznej produkujemy przy użyciu węgla. Fundamentalnym pytaniem jest więc to, czy zastąpić węgiel energią produkowaną przez elektrownie atomowe czy utrzymać status quo. Tak się składa, że w 2011 r. w Niemczech przeprowadzono odwrotną reformę: zastąpiono atom węglem. Możemy więc przedstawić bilans zysków i strat. Okazuje się, że wyłączenie elektrowni atomowych kosztuje Niemcy od 3 do 8 miliardów euro rocznie, czyli od około 0,5 do jednego miliarda euro rocznie za każdy GW (zamknięto łącznie elektrownie o mocy 8GW). Część tych kosztów wynika z faktu, że produkcja energii z węgla jest droższa. Jednak większość to koszty podwyższonej śmiertelności i chorób obywateli w wyniku pogorszenia jakości powietrza (Jarvis, Deschenes i Jha, 2022). Biorąc pod uwagę te liczby, polska elektrownia atomowa zwróci się w ciągu 8 do 16 lat (zakładając koszt 33 mld. zł za 1 GW mocy). Wydaje się więc dobrą inwestycją.
Jako ciekawostka: Holub i Thies (2023) pokazują, że gdy w Niemczech wieje wiatr ze wschodu niosąc cząsteczki PM2.5 znad Wisły, to spada produktywność niemieckich informatyków (mierzona ilością kodu wysłanego do Githuba). Jeśli zrezygnujemy z elektrowni węglowych i poprawimy jakość powietrza, to przy okazji podniesiemy zdrowie i produktywność pracowników zarówno w Polsce jak i w całej Europie.
Teza 3: W ramach racjonalizacji polityki budżetowej rząd powinien zlikwidować spółkę ElectroMobility Poland.
Trudno uwierzyć, że firma państwowa będzie w stanie opracować projekt samochodu elektrycznego, który odniesie komercyjny sukces. Fatalne wykorzystanie ograniczonych zasobów państwa. Nie tylko finansowych, które obecnie nie są najbardziej brakującymi zasobami w Polsce, ale przede wszystkim ograniczonych możliwości wykonawczych. Chodzi między innymi o zasób kompetencji, wiedzy i czasu biurokracji. Aparat państwa może podejmować maksymalnie kilka wyzwań w danej chwili, i państwowy samochód elektryczny nie powinien być priorytetem.
Teza 1: Priorytetem dla nowego rządu na pierwszy rok po wyborach będzie zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych (w stosunku do planowanych obecnie w projekcie ustawy budżetowej 4,5 proc. PKB).
Obecnie planowany deficyt wynosi ponad 4,5 proc. PKB. Do zejścia do 3 proc. zmusza nas procedura nadmiernego deficytu w UE, która powróci w 2024 r. po pandemicznej przerwie. Ponadto, wysoki dług i idące za nim rosnące koszty obsługi mogą zdestabilizować finanse publiczne i wymusić niepotrzebne oszczędności w przyszłości. Wysoki stosunek długu do PKB można rozwiązać na dwa sposoby: zmniejszyć dług lub zwiększyć PKB.
Racjonalizację wydatków należy więc przeprowadzić tak, aby nie obniżać wydatków w obszarach najbardziej istotnych z perspektywy rozwoju; na przykład transformacja energetyczna, zdrowie, edukacja. Innymi słowy, rząd powinien starać się zminimalizować negatywny wpływ oszczędności na długoterminowy wzrost gospodarczy. Takie nieszkodliwe cięcia dotyczyć mogą np. różnych funduszy i agend rządowych, które rozkwitły w ostatnich latach, a nie są uzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia. Ponadto, bardziej profesjonalne zarządzanie spółkami skarbu państwa zwiększy wysokość dywidend wypłacanych akcjonariuszom, w szczególności skarbowi państwa (ich rosnący kurs na giełdzie zdaje się przewidywać taki rozwój wydarzeń).
Teza 2: W ramach racjonalizacji polityki budżetowej rząd powinien z początkiem 2024 r. wycofać się z mrożenia cen energii elektrycznej i zerowej stawki VAT na podstawowe artykuły żywnościowe.
Cena energii na rynkach światowych znacznie się obniżyła w ostatnim okresie, więc odmrożenie cen dla odbiorców detalicznych nie będzie tak dotkliwe jak jeszcze rok temu. Ponadto, wyższe taryfy będą dodatkowym bodźcem do oszczędzania energii, co pomoże nam wszystkim. Oszczędności budżetu z tego tytułu mogą być częściowo zwrócone konsumentom w postaci bezwarunkowych transferów. Będzie to redystrybucja od osób używających dużo energii to tych zużywających jej mniej, co jest bardzo pożądane w obecnej sytuacji środowiskowej/energetycznej. Niższy VAT na żywność może być dobrym pomysłem w obecnej sytuacji gospodarczej, charakteryzującej się wciąż niskim wzrostem gospodarczym i spadkiem płac realnych.