Nie ma wątpliwości kto wygra, więc skąd bierze się tyle emocji dotyczących niemieckich wyborów? - Znamy tylko jedno nazwisko - zwycięzcy, ale nie wiemy co dalej - mówił gość. - Wszystko może się zdarzyć, w konsetalcjach politycznych po wyborach: kto będzie rządził, z kim.
- Odpowiedź na to pytanie znają niezdecydowani wyborcy niemieccy, a jest ich około 40 proc. To jest bardzo dużo i oni właśnie zadecydują, jaki będzie kształt przyszłego rządu - mówił Jendroszczyk. - Na czele rządu będzie Angela Merkel, to jest prawie pewne. Sondaże mówią tak: na pierwszym miejscu CDU, CSU, to jest bawarski odpowiednik partii Merkel. To jest jakieś 36 proc. Na drugim miejscu są socjaldemokraci z Martinem Schulzem i to jest od 20 do 23 proc. A potem są cztery pozostałe partie, które mają 9-10 proc. To są Zieloni, postkomuniści, AFD - skrajna prawica i FDP - liberałowie.
- Z tą partią jest taki problem, że w Niemczech, gdzie pamięć o Adolfie Hitlerze, o Holokauście, jest żywa. Ktoś kto kwestionuje ten aksjomat, że trzeba być dumnym z osiągnięć Wehrmachtu, więc na tę partię nikt nie powie otwarcie w sondażach, że na nią zagłosuje. W związku z tym należy się spodziewać, że ta partia będzie miała większy wynik, niż ten sondażowy - mówił Jendroszczyk. - I najprawdopodobniej będą mieli wiceprzewodniczącego w Bundestagu, będą największą siłą opozycyjną. Procedury parlamentarne będą preferować tę siłę opozycyjną. Będą mieli członków, albo też przewodniczących różnych komisji - wyjaśniał.
Na koniec dziennikarz "Rzeczpospolitej" dodał, że prawdopodobnie koalicja rządząca będzie stworzona z liberałami. - Jest to kłopot, bo np. z Zielonymi trzeba by było uzgadniać programy, które są bardzo różne i nie wiadomo, czy doszłoby to do skutku - mówił Jendroszczyk. Dodał, że jeśli by się nie udało, to rząd musiałby składać się z wielkiej koalicji, która jest obecnie.