Ostatnie kilka dni kampanii wyborczej dla PiS to czas kolejnych prób jeszcze większej mobilizacji działaczy, twardego elektoratu i sympatyków. Nic nie świadczy o tym lepiej niż sześciostronicowy list, który prezes PiS Jarosław Kaczyński wysłał do członków partii. Politycy obozu Zjednoczonej Prawicy oficjalnie twierdzą, że takie listy to rutyna. Jarosław Kaczyński pisze w nim w jednoznacznym tonie wręcz o „stanie alertu" do czasu zwycięstwa prezydenta, o „ciężkim kryzysie politycznym, społecznym i moralnym", który grozi, jeśli wygra kandydat KO, który nazywany jest „przedstawicielem skrajnej lewicy". Politycy PO, w tym sam Rafał Trzaskowski, odpowiedzieli krótko: „To świadczy o panice".
Jak wynika z naszych rozmów, na finałowy etap kampanii politycy PiS mają rozjechać się po Polsce i w dużo większym niż do tej pory stopniu wspomagać lokalnie kampanię prezydenta, który w ostatnich dniach odwiedza kolejne miejscowości w ramach trasy po Polsce. Start objazdu kraju przez posłów planowany jest na najbliższą sobotę – wynika z naszych informacji.
Zmiany, zmiany, zmiany
List i jego ton łączony jest przez naszych rozmówców z powrotem polaryzacji w kampanii na osi Andrzej Duda–Rafał Trzaskowski. Politycy ze sztabu mówią wprost, że cała kampania to starcie dwóch wizji Polski. A to wymaga zmiany taktyki i strategii. – Dodatkowa mobilizacja jest w tych nowych warunkach po prostu potrzebna – podkreślają politycy PiS. Bo wszyscy w partii doskonale zdają sobie sprawę, że wejście Trzaskowskiego do gry zmieniło nastroje po stronie obozu Koalicji Obywatelskiej.
W liście znalazła się też wzmianka (bardzo uważnie analizowana przez partyjne szeregi), że zmiany potrzebne są również w „naszych szeregach". Jak to jest interpretowane?
Teorii jest kilka. Pierwsza z nich dotyczy potencjalnych zmian w rządzie i reorganizacji, która będzie potrzebna po wyborach. Również w kontekście walki z kryzysem gospodarczym i potencjalnie z II falą pandemii koronawirusa na jesieni.