A propos hejtu i agresji, nie brakuje go w kampanii. W sieci mnóstwo jest materiałów, które pokazują, jak nerwy puszczają sympatykom obu stron. Pan byłby gotów zaapelować do swoich wyborców o to, by owszem, spierać się, ale w cywilizowanych granicach?
Często o tym mówię. Tylko popatrzmy na to, co robi PiS i co robię ja. PiS cały czas nas dzieli, mówi, że ktoś inny nie jest człowiekiem, że jedni są lepsi, a inni gorsi. Nie widziałem żadnego gestu ze strony Andrzeja Dudy pod adresem drugiej strony sceny politycznej, żadnego gestu, słowa, że kiedyś mieliśmy rację. Nie, cały czas jest atak, który czasami staje się groteskowy. Zrzut burzowy do Wisły daje pretekst do opowiadania, że to zagraża życiu w rzece – a tym się zajmuje telewizja, która dzięki decyzji pana prezydenta dostała 2 mld na propagandę – pokazuje, kto tu próbuje dzielić i kto bezpodstawnie atakuje. A ja bez przerwy stoję z wyciągniętą ręką, potrafię docenić to, co zrobili dobrze, przywołuję z szacunkiem Lecha Kaczyńskiego, mówię jasno, że w polskiej polityce nie ma już Donalda Tuska i mówię też, że może czas, by na emeryturę odszedł Jarosław Kaczyński, bo jego kompleksy i zacietrzewienie są źródłem wielu dzisiejszych problemów.
Ale niektórym pańskim współpracownikom też puszczają nerwy. Rozmawiał pan ze Sławomirem Nitrasem, by trzymał emocje na wodzy?
Oczywiście że tak. Ale nie zapominajmy, jak wyglądała tamta sytuacja. Dwóch wiceministrów PiS w godzinach pracy wspina się na obiekt infrastruktury krytycznej, by mi zerwać konferencję. Kto coś takiego widział w państwie demokratycznym?
Ale żeby było jasne, rozmawiam ze współpracownikami i proszę, byśmy przede wszystkim uspokajali. Ale proszę zrozumieć, że gdy pojawia się agresywna bojówka pisowska, to bardzo trudno jest z nimi spokojnie rozmawiać, widać to na setkach filmów, które krążą w sieci. Ja wszystkim mówię, by te emocje tonować, sam podchodzę do zwolenników PiS, którzy mocno mnie krytykują na spotkaniach, i gratuluję im odwagi, bo trzeba mieć charakter, by do mnie podejść i porozmawiać o Polsce, jak ktoś się ze mną nie zgadza, a wokół są moi zwolennicy – prezydentowi zabrakło odwagi i nie przyszedł na debatę – i proszę zgromadzonych, by tę osobę nagrodzili brawami. Ja robię wszystko, by te emocje tonować.
I nie jest tak, że twierdzę, że agresja jest wyłącznie po jednej stronie. Mówię jednak, że ci, którzy mają największą władzę, największy wpływ na to, co się dzieje w Polsce, nie robią nic, by wyciągnąć rękę do drugiej strony.
Co by pan powiedział wyborcy, który słyszy od polityka PiS, że jak wygra Rafał Trzaskowski, to Polska będzie realizować interesy Niemiec? Premier Morawiecki mówił – to chyba aluzja do pana – że polityk ma nie mówić innymi językami, ale nauczyć się mówić językiem polskich interesów...
Śmiać mi się chce, gdy człowiek, który dorobił się fortuny w zagranicznym banku, mnie, który większość życia przepracował dla Polski, uczy patriotyzmu. Pracując w rządzie, walcząc z Komisją Europejską, w Europarlamencie, wielokrotnie zaświadczyłem, że umiem walczyć o polskie interesy.
Najsmutniejsze jest to, że premier Morawiecki wie, że w wielu sprawach mamy podobne zdanie. Walczyłem z Nord Stream 2, to my walczyliśmy o unię energetyczną, o jak największe fundusze dla Polski. Przecież w polityce międzynarodowej czy stosunku do USA trwa kontynuacja. To my zaprosiliśmy wojska amerykańskie do Polski, a PiS to kontynuuje i oceniam to bardzo pozytywnie. Spieranie się o to jedynie szkodzi polskiej racji stanu. Takich obszarów, które można by wyjąć spoza bieżącego sporu politycznego, jest znacznie więcej.
Ale polityka PiS polega na tym, że musi cały czas atakować. Dlatego muszą wymyślać jakieś niestworzone historie o tym, że niezależny polityk musi komuś służyć. To wyniszczająca strategia. Jeśli mówi się o kimś, że nie radzi sobie z sytuacją, że popełnia błędy, to trudno, taka jest polityka. Jeśli się kogoś oskarża o to, że jest złodziejem, nie mając żadnych dowodów, to już jest znacznie gorzej. Ale jeśli się insynuuje, że ktoś jest zdrajcą, że reprezentuje obce interesy, co może być poważniejszym zarzutem? Polityk nie może usłyszeć gorszego zarzutu, że reprezentuje obce, niemieckie interesy. Przecież to próba wyrzucenia kogoś poza polityczną wspólnotę! A premierowi Morawieckiemu skrajny cynizm przychodzi bez najmniejszego kłopotu.
Politycy PiS wciąż wypominają panu wypowiedź o tym, że po co Centralny Port Komunikacyjny, skoro jest budowany wielki port w Berlinie.
Ale przecież to jest kłamstwo.
Nie mówił pan tego?
Nie. Kontekst był zupełnie inny. Ja powiedziałem coś zupełnie innego. Mówiłem, że brak analiz, czy PiS wie, jak przekierować ruch europejski na to lotnisko. Powstaje wielkie lotnisko w Stambule czy Berlinie i nietrudno lotnisko zbudować, ale trzeba mieć plany, analizy, rozmowy z przewoźnikami, by to nasze funkcjonowało. Wyrwano moją wypowiedź z kontekstu, opatrzono propagandowym komentarzem, a propaganda wbiła to w pamięć nawet neutralnym obserwatorom. I za tę nachalną propagandę płacimy wszyscy 2 mld z naszych kieszeni.
Czy Polakom nie należy się debata dwóch kandydatów przed drugą turą? Na żywo, a nie równolegle, w dwóch różnych telewizjach, w dwóch różnych miastach?
Oczywiście!
Zrobi pan wszystko, by do tego doszło?
Tak. Przez cały czas robię wszystko. Byłem w TVP przed pierwszą turą. To nie była żadna debata, ale desperacka próba zdyskredytowania opozycji, uciekanie od ważnych tematów. Prezydent recytował wyuczone formułki, bo znał wcześniej pytania. Widział pan wiec-ustawkę w Końskich? Pytania zadawali kandydaci na radnych PiS, a prezydent miał wyuczone odpowiedzi na pamięć. Był sens brać w tym udział?
Ja zaprosiłem do Leszna 20 redakcji od prawa do lewa i odpowiadałem na pytania. Była „Gazeta Polska” i „Newsweek”, TV Republika, TVN, Polsat i TVP, „Rzeczpospolita”, „Dziennik Gazeta Prawna” i „Gazeta Wyborcza”. Jeszcze raz apeluję do pana prezydenta: przecież mówił, że jak porozumieją się trzy telewizje, to weźmie udział w debacie. W Lesznie były cztery telewizje, łącznie z Republiką. A pan prezydent nie przyszedł. To nie chodzi o to, że on nie traktuje mnie poważnie. Chodzi o Polaków, o szacunek do widzów, wyborców. Taka debata na prawdziwe tematy, o bezpieczeństwie, służbie zdrowia, miejscach pracy jest potrzebna. Jestem do niej gotowy w każdej chwili.