"Rzeczpospolita": Czy PiS chce stworzyć wspólne listy z PSL? Czy była taka propozycja?
Władysław Kosiniak-Kamysz: Bzdura. Wiele razy już odpowiadałem na pytania o koalicję z PiS, nie ma takiej możliwości. Jak moglibyśmy tworzyć listy z ugrupowaniem, które mówiło o wyeliminowaniu PSL z życia publicznego, z ugrupowaniem, które zlekceważyło głosy naszych wyborców pozbawiając nas funkcji wicemarszałka Sejmu i przewodniczących komisji sejmowych? Te plotki o możliwości współtworzenia list z PiS traktuję jako próby dyskredytowania nas przez tych, którym nie podoba się wizja rozsądnego, stabilnego centrum, którego budowę rozpoczęliśmy.
Nie było takiej umowy. Dzisiaj, znając wyniki wyborów europejskich, które nie zakończyły się wygraną Koalicji Europejskiej, wyciągamy wnioski. Naszym zdaniem część wyborców centrowych została po prostu w domu, skręt Koalicji Europejskiej w lewo był dla nich za duży. Do nich kierujemy naszą ofertę. Radykałów z prawej strony nie da się zatrzymać lewicowymi radykałami, którzy proponują rewolucję obyczajową. Tylko dwa bloki, określone programowo, ideowo, mają szansę na zatrzymanie samodzielnych rządów jednej partii. Budujemy umiarkowane centrum, a co za tym idzie odbudujemy wspólnotę oparta na szacunku dla wszystkich, która nie ogranicza niczyjej wolności, nie krępuje przedsiębiorczości Polaków, ale jednocześnie zapewnia troskę o potrzebujących i polskie rodziny.
PO zaprasza PSL do szerokiego centrum, które buduje. Co pan na to?