Jej sprawę, dotyczącą kilkudziesięciu tysięcy złotych rzekomego wkładu mieszkaniowego w dokumentacji dla banku, nagłaśniały przychylne rządowi media. Zdanowska zapewniała, że bank nie miał obiekcji i że wszystko zostało rozliczone. Przekonywała, że jako samorządowiec z PO jest ofiarą nagonki PiS.
Czytaj także: Prezydent Łodzi prawomocnie skazana
Jednak sąd pierwszej instancji w marcu, jak i odwoławczy w czwartek przestępstwa się dopatrzył. Kara grzywny to też kara.
Na pewno znajdą się tacy, którzy będą twierdzić, że wrześniowy termin rozpoznania tej sprawy nieprzypadkowo wypadł w czasie kampanii wyborczej. Nie chcę iść tą drogą i bez dowodów podważać zaufania do sądów. Nigdy nie ma dobrego dnia na wyrok uznający winę prezydenta miasta, nawet za czyny niezwiązane z tą funkcją.
Dla Hanny Zdanowskiej i tak bardziej będzie się liczył wyrok Łodzian wydany w najbliższych wyborach samorządowych. Uzbrojona w opinie prawne, że z karą grzywny można jednak kandydować w wyborach, pani prezydent broni nie składa. Być może zechce grać kartą samorządowca z PO ściganego przez rząd PiS. W kampanijnej retoryce może to być skuteczne, bo Łódź się rozwija, ma raczej dobry okres w historii.