Zostało już mało czasu i dużo protestów wyborczych. Czy nie śni się pani koszmar, że pani izba nie zdąży ich rozpatrzyć przed 3 sierpnia, jak wymaga ustawa?
Rozpoznawanie obecnych protestów to jedno z największych wyzwań, przed którymi stanął Sąd Najwyższy. Jest ich wiele, każdy trzeba zarejestrować i rozpoznać, a termin – najkrótszy w historii. Dla izby to jednak już trzecie wybory, mamy więc doświadczenie. Mamy znakomitych sędziów i świetnych asystentów. Także pracownicy sekretariatu pracują z pełnym poświęceniem, na najwyższym poziomie. Mogę także liczyć na wsparcie pani prezes Małgorzaty Manowskiej, która delegowała do naszej izby dodatkowych pracowników dla wsparcia sekretariatu. Moim zadaniem, jako prezesa izby, jest właściwe zorganizowanie tego procesu, i tu przydaje się moje dodatkowe wykształcenie z zarządzania i doświadczenie w zarządzaniu dużą kancelarią i dużymi projektami. Do obecnego wyzwania przygotowywaliśmy się z dużym wyprzedzeniem.
Czytaj także: Co z ważnością wyborów? Decyzja SN w poniedziałek
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jest w centrum uwagi w związku z rolą, jaką ma odegrać w procesie wyborczym. Jest też atakowana o jej prawne umocowanie – bo to sami nowi sędziowie – ale i o to, że jakby z automatu realizuje ustawę dyscyplinującą sędziów, przez niektórych nazywaną kagańcową. Że automatycznie oddala wnioski o wyłączenie nowych sędziów z prowadzenia spraw.
Wokół tej ustawy narosło wiele mitów mających swoje źródło w emocjonalnych uproszczeniach i operowaniu ogólnikowymi frazesami. Ofiarą tej sytuacji padają również przepisy regulujące kwestię wniosków o wyłączenie sędziego opartych na nowych, konstytucyjnych przesłankach. Nieprawdziwe są doniesienia medialne utrzymujące, jakoby nastąpiła w tym zakresie jakaś automatyzacja orzekania.