Afera hejterska pod auspicjami przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości nie powinna mieć wpływu na wynik wyborczy Prawa i Sprawiedliwości, chyba że stanie się iskrą rozpalającą wewnątrzpartyjne rozliczenia i walki frakcyjne w toku kampanii, które destrukcyjnie wpływałyby na jej przebieg. Rachunek za całe to zdarzenie w dalszej perspektywie pójdzie na konto całego środowiska sędziowskiego, jeszcze bardziej podkopując zaufanie do niego. Trudno, aby mieszkańcy Pułtuska czy Sochaczewa z zapartym tchem śledzili i rozumieli całą sprawę. Raczej odbiorą tylko kolejny sygnał, jak zepsute jest środowisko sędziowskie, któremu i tak nie ufają.
Czytaj także:
Hejt w służbie państwa czyli Emi w KRS
Mateusz Morawiecki rozgrzeszył Zbigniewa Ziobrę
To jedna z kilku negatywnych konsekwencji afery. Jest niemal pewne, że kolejną będzie podtrzymanie ostrego kursu wobec polskiego rządu w sprawie praworządności, który nakreślił Frans Timmermans, były wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej. Międzynarodowy oddźwięk całej sprawy jest koszmarnie zły dla PiS. Wydawało się, że po zmianie władzy w instytucjach europejskich partii Jarosława Kaczyńskiego uda się rozpocząć nowy etap w relacjach z Brukselą, ale ostatnie wydarzenia, wraz z niepublikowaniem listy poparcia kandydatów do KRS, tylko potwierdzają wcześniejsze zarzuty Holendra, że Polska ma problemy z praworządnością i że metodami autorytarnymi prowadzi krucjatę przeciwko niepokornym sędziom. To może spowodować dalsze działania dyscyplinujące wobec Polski. I jeszcze bardziej stanowcze domaganie się odstąpienia od wprowadzonych w sądownictwie zmian, wymuszanego ostatecznie wyrokami Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.