Rząd polski, jak się dowiaduje „Rzeczpospolita", czynił starania, by nowy rząd Łotwy zmienił pierwotne krytyczne stanowisko wobec polskich reform, tym bardziej że w tym kraju przeprowadzono podobne zmiany.
Jak napisano w stanowisku, łotewski rząd, kierując się własnym interesem, nie popiera już krytycznych uwag do polskich zmian i wycofuje swoją opinię.
Mimo to Trybunał w Luksemburgu wniosku tego nie uwzględnił, wskazując, że czas na takie zmiany już minął, faza pisemna procesu została zamknięta.
Przypomnijmy, że 19 marca odbyła się przed pełnym składem Trybunału w Luksemburgu rozprawa, na której zostali wysłuchani pełnomocnicy stron, w tym Polski, w kwestii pytań prejudycjalnych polskiego Sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego o wykładnię unijnego prawa, a dotyczących tego, czy nowo utworzona Izba Dyscyplinarna SN może zostać uznana za sąd niezależny i niezawisły w rozumieniu prawa UE. Chodzi o to, że większości sędziowskiej w nowej KRS, wskazującej kandydatów na sędziów, nie wybierają teraz środowiska sędziowskie, tylko Sejm. I jest to najwyraźniej obecnie jedna z najbardziej spornych kwestii w „wojnie o sądy".
Dodajmy, że wyrok w tej sprawie zapadnie za kilka miesięcy, tymczasem Trybunał wyznaczył termin rzecznikowi generalnemu TSUE na zaprezentowanie opinii – ma zostać ogłoszona 23 maja, na trzy dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Zazwyczaj opinia jest zbieżna z ostatecznym werdyktem.
– Moim zdaniem decyzja co do zmiany stanowiska jednego z rządów państwa – członka Unii – jest w gestii prezesa TSUE, który może ją uwzględnić, ale nie musi. To tym bardziej uzasadnione, że mamy w tej sprawie zarządzony tryb przyśpieszony, a każda taka zmiana stanowiska by go przedłużała – wskazuje Robert Grzeszczak, specjalista prawa unijnego z Uniwersytetu Warszawskiego. – Formalnie zatem nie ma nowego stanowiska i nowej opinii, i w mojej ocenie fakt ten nie będzie miał wpływu na werdykt. Być może byłoby inaczej, gdyby inne państwa podjęły podobne stanowisko.