W ramach walki o władzę w obozie Zjednoczonej Prawicy Zbigniew Ziobro chce storpedować jeden z nielicznych aktów prawnych uznawanych przez Polskę, w którym za gwałt uważa się czynności seksualne wobec drugiej osoby, wykonane bez jej zgody. A zgoda ta „musi być udzielona przez osobę zdolną do składania oświadczeń woli, co należy ocenić w świetle danych okoliczności”. Na gruncie polskiego prawa wymogu braku zgody, by uznać czynność za gwałt – nie ma. Gwałt jest wtedy, gdy ofiara aktywnie wyraża sprzeciw. Jeśli więc ofiara nie jest z jakichś przyczyn w stanie go wyrazić – wyrok zazwyczaj jest znacznie łągodniejszy, np. jeśli ofierze podano tzw. pigułkę gwałtu. W jakim więc kraju chcą mieszkać ci, którzy podważają sens konwencji stambulskiej? I jak chcą prowadzić swoją seksualną aktywność? Bez zgody drugiej osoby?
Zapewne sam Zbigniew Ziobro takiej zgody by oczekiwał, ale po prostu pomija tę kwestię, krocząc po sukcesję na prawicy, bo jest dla niego mało istotna. Ale w trakcie setek procesów o gwałt czy doprowadzenie „do innych czynności seksualnych” staje się ona często centralnym punktem postępowania. I uderza przede wszystkim w kobiety – ofiary gwałtu dokonywanego przez mężczyzn.
I tu właśnie dochodzimy do kwestii mitologizowanej przez prawicę, czyli terminu „płeć społeczno-kulturowa”. Po co w ogóle w konwencji jest ona wspomniana? Warto przytoczyć definicję z tekstu dokumentu: „»płeć społeczno-kulturowa« oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn”. Co w tej definicji uznane zostało za szkodliwą lewacką ideologię? Czy fakt społecznych przyzwyczajeń i przyzwolenia na przemoc, w myśl ludowego porzekadła, że „jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije”? To jest właśnie ta rola kulturowa, jaką prawicowi trybuni przeznaczyli dla kobiet i której nie chcą zmieniać?
A jeśli nie – to czego się boją? Być może chodzi o społeczne wzorce, do których miłością wykazują się niektórzy ministrowie i wiceministrowie. Czego domaga się więc konwencja w tej kwestii? „Strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Co złego widzi np. minister Michał Woś w zwalczaniu wzorca małżonka przychodzącego z pracy i katującego dzieci i żonę, przy milczeniu sąsiadów uznających, że to nie ich sprawa? Przecież cytowany przepis do tego właśnie się odnosi: do przemocy, a nie np. niedzielnego obiadu po powrocie z mszy. Czy w konwencji mówi się o jakichkolwiek innych wzorcach? Nie. Skąd więc ta krucjata?
Niestety, obawiam się, że kiedy w polityce nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o władzę. A w tym przypadku – o upieczenie takiego prawicowego tortu, w którym Zbigniew Ziobro będzie mógł liczyć na dominujący udział. Przecież już raz sparzył się na odejściu z PiS i wierze w swoją magiczną moc lidera. Teraz nie chce popełnić tego błędu – on marzy o przejęciu całej masy sukcesyjnej, by nigdy już nie musieć chodzić do Canossy pod Sejmem i na mrozie składać drżącym z emocji głosem deklaracji lojalności prezesowi.