W listopadzie przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wynosiło niemal 6,4 mln osób, o blisko 12 tys. więcej niż w październiku. I choć w listopadzie zatrudnienie zwykle rośnie, w tym roku był wyjątkowo udany. Średnio w poprzednich 10 latach w tym samym miesiącu w przedsiębiorstwach przybywało 5 tys. pracowników.
W rezultacie w ujęciu rok do roku zatrudnienie w listopadzie zwiększyło się o 2,6 proc., po 2,5 proc. w październiku. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści spodziewali się ponownie zwyżki o 2,5 proc. rok do roku.
Czytaj także: W 2020 znaleźć pracę będzie znacznie trudniej
„Pomimo nieco lepszych od oczekiwań danych nie zmienia się fundamentalny obraz rynku pracy w sektorze firm. W nadchodzących miesiącach dynamika zatrudnienia powróci do obserwowanego od początku 2018 r. trendu spadkowego, gdyż z jednej strony popyt na pracę będzie słabł (głównie w przemyśle i budownictwie) w związku ze spodziewanym dalszym spowolnieniem gospodarczym, a z drugiej strony utrzymują się trudności z pozyskaniem pracowników w niektórych branżach, głównie w usługach” – napisał w komentarzu Andrzej Kamiński, ekonomista z banku Millennium.
Hamowanie wzrostu wynagrodzeń przy sporym wciąż zapotrzebowaniu na pracowników i utrzymującym się niedoborze rąk do pracy może być związane ze zbliżającą się podwyżką płacy minimalnej z początkiem 2020 r. Część ekonomistów uważa, że firmy wstrzymują się z podwyżkami wynagrodzeń do stycznia, gdy i tak będzie trzeba je podnieść.
„Szacujemy, że podwyżka płacy minimalnej podbije dynamikę wzrostu przeciętnego wynagrodzenia o 1,5 pkt. proc. W efekcie powróci ona na poziomy zbliżone do 7,5 proc. rok do roku” – napisali w komentarzu do środowych danych ekonomiści z ING Banku Śląskiego. Jak jednak dodali, po I kwartale wzrost płac ustabilizuje się albo zacznie znów hamować. ”Firmy będą ponownie mrozić podwyżki w oczekiwaniu na kolejną hojną podwyżkę pensji minimalnej w 2021 roku” – wyjaśnili.