Polska jest unijną potęgą drobiarską, ale cień na tę komfortową pozycję rzuca rosnący nam tuż za wschodnią granicą rywal. Ukraina, która dopiero rozwija swój potencjał, oferuje mięso drobiowe tańsze o 40 proc. Krajowi drobiarze obserwują import mięsa z tego kierunku rosnący z roku na rok o dwie trzecie i czują się zagrożeni. Krajowa Rada Drobiarstwa wyliczyła, że Unia Europejska przydzieliła Ukrainie kontyngent importowy na 40 tys. ton mięsa drobiowego. Tymczasem w 2017 r. ten kraj wyeksportował do UE łącznie 80 tys. ton.
– Ukraińscy producenci stosują przy imporcie mięsa do Unii Europejskiej nieuczciwe praktyki handlowe z kodami celnymi, w wyniku czego wprowadzają na rynek unijny pozataryfowo (bez cła – red.) określone elementy mięsa drobiowego – mówi „Rzeczpospolitej" Łukasz Dominiak, dyrektor Krajowej Rady Drobiarstwa. Chodzi o zerowe stawki celne stosowane dla kodu CN 02071370, wprowadzone w 2014 r., po agresji Rosji na Ukrainę. Kod ten obejmuje kawałki mięsa drobiowego z kośćmi, które nie podpadają pod pozostałe kategorie mięsa. KRD wyliczyła, że manipulując definicją tej stawki celnej, przedsiębiorcy ukraińscy wwieźli do UE, nie płacąc ceł importowych, 30 tys. ton mięsa drobiowego za 40 mln euro.
Polskim drobiarzom nie podoba się, że ich rywalom pomaga pośrednio sama Unia Europejska, bo Ukraińcy są wspierani kredytami z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), a także z Banku Światowego. Kredyt sięgający 500 mln euro dostał na przykład wielki koncern MHT, ma połowę ukraińskiego rynku drobiu.
Poprosiliśmy MHT o komentarz. Zapytaliśmy, na co przeznaczy uzyskany z Europejskiego Banku Inwestycyjnego kredyt oraz czy stosuje zerowe stawki celne w swoim eksporcie UE. Firma odpisała jednak, że nie rozumie pytania.
Tymczasem koncern MHT wzmacnia swoją obecność w Europie: kupił już trzy zakłady, na Słowacji, w Holandii i Portugalii. KRD w prezentacji przekazanej „Rzeczpospolitej" przekonuje, że firmy te importują mięso z Ukrainy, przepakowują i sprzedają już z unijnymi oznaczeniami.