Rok temu w swym artykule z „Rzeczpospolitej" („Jak odwołać brexit?", 9 kwietnia 2018) wyraziłem nadzieję, że Brytyjczycy przeprowadzą ponowne referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej i – mając lepszą niż trzy lata temu świadomość czekających ich kłopotów – opowiedzą się za pozostaniem we Wspólnocie. Dzisiaj wiem, jak bardzo naiwna była moja wiara.
Praktycznie przesądzony wybór Borisa Johnsona na następcę premier Theresy May jest swoistą gwarancją opuszczenia UE przez Wielką Brytanię w planowanym terminie 31 października br. niezależnie od stanu negocjacji z Komisją Europejską. Czyli według najbardziej prawdopodobnego scenariusza dojdzie do wyjścia bez żadnego porozumienia (no-deal brexit). W opinii wielu ekspertów taka decyzja będzie miała katastrofalne skutki dla Wielkiej Brytanii i Europy, bardzo niekorzystnie wpływając także na sytuację na całym świecie.