Na dworcu kolejowym w Terespolu na granicy polsko-białoruskiej ok. 60 uchodźców czeka na pociąg powrotny do Brześcia, 20 minut drogi. Większość z nich to rodziny, wiele z małymi dziećmi. Pochodzą z północnego Kaukazu, głównie z Czeczenii i Tadżykistanu. Polscy pogranicznicy właśnie odmówili im prawa do starania się o azyl w Polsce.
Wiele z tych rodzin prawdopodobnie jeszcze nieraz pokona trasę z Brześcia w nadziei na wjazd do Polski. Ale większość nigdy w Polsce się nie znajdzie i pozostanie na Białorusi, gdzie ich prześladowcy mogą ich odnaleźć. Rozmawiałam z jedną z rodzin, kiedy już wróciła do Brześcia. 38-letni Yusuf (to nie jest jego prawdziwe imię) z Czeczenii podróżuje wraz z żoną i czwórką dzieci. Powiedział, że jedyne, czego chce, to bezpieczeństwo dla jego rodziny: – Jeżeli nie miałbym dużych kłopotów w Czeczenii, nie podróżowałbym do Europy. Mój syn został uprowadzony dwa miesiące temu, a władze nas teraz prześladują... boję się o moją rodzinę.
W marcu organizacja Human Rights Watch opublikowała raport o tym, jak polska Straż Graniczna w Terespolu systematycznie odmawia uchodźcom prawa do złożenia wniosku o azyl i odsyła ich z powrotem na Białoruś. To naruszenie zobowiązań Polski wynikających z prawa unijnego oraz przepisów dotyczących praw człowieka i uchodźców. Polski rzecznik praw obywatelskich oraz polskie i białoruskie organizacje broniące praw człowieka zgłaszają podobne obawy. Polski rząd twierdzi, że odrzucani są wyłącznie migranci ekonomiczni. Ale ludzie, z którymi rozmawiałam, przedstawiają inny obraz. Mówią, że uciekają przed torturami, wymuszonymi zaginięciami, wendetami i politycznym prześladowaniem.
Białoruś nie jest bezpiecznym miejscem dla uchodźców. Tamtejszy system azylowy nie działa. A Czeczenom i Tadżykom grożą prześladowania ze strony czeczeńskich i tadżyckich sił bezpieczeństwa. Władze Czeczenii brutalnie traktują swoich krytyków i ich rodziny, nawet za granicą. W Tadżykistanie od 2015 r. aresztowano setki zwolenników teraz już zdelegalizowanych głównych ugrupowań opozycyjnych. Ich liderzy zostali wypędzeni za granicę, a rodziny tych, którzy odważyli się o tym mówić, są prześladowane.
W Brześciu w dalszym ciągu ludziom odmawia się wjazdu po krótkiej rozmowie z funkcjonariuszami Straży Granicznej. Każdego dnia tylko bardzo niewielkiej liczbie rodzin pozwala się na złożenie wniosku o azyl. Na spotkaniu pod koniec kwietnia polscy urzędnicy stwierdzili, że powiedzenie „azyl" do pogranicznika nie daje dostępu do procedury azylowej, ponieważ może to być zaledwie słowo klucz na potrzeby dostania się do Polski. Strażnicy graniczni sami podejmują decyzję, kto może złożyć wniosek o udzielenie ochrony, ale polskie władze nie były w stanie określić stosowanych kryteriów. Nasza analiza wskazuje, że wielu wnioskodawców nigdy nie spotyka się z przedstawicielami Urzędu do Spraw Cudzoziemców, czyli podmiotu, który zgodnie z polskim prawem rozpatruje wnioski o azyl.