Starzejącego się „gorszego sortu” jest coraz mniej. Kolejne roczniki zostają nieodwołanie zwolnione do cywila z racji wieku i mogą dzielić radość wolności od ćwiczeń rezerwy ze swoimi synami i wnukami, którzy nigdy smaku żołnierki nie popróbowali lub nie popróbują.
Szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak zapowiedział pod koniec ubiegłego roku, że w 2020 roku Siły Zbrojne RP priorytetowo będą traktować szkolenie rezerw - poinformowała „Rzeczpospolita”, piórem red. Marka Kozubala („W 2020 r. armia stawia na rezerwę”). I rzeczywiście, intensywność działań mobilizacyjnych staje się ostatnio odwrotnie proporcjonalna do liczby cywilów pozostających w rezerwie. Chęć szkolenia rezerwy rośnie, a liczba rezerwistów spada, z przyczyn jak najbardziej naturalnych. W Wojskowych Komendach Uzupełnień odbywa się mozolne skrobanie dna beczki, by nastarczyć potrzebom jednostek w zakresie powołań na ćwiczenia. Siwogłowi rezerwiści są ciągani po parę razy w ciągu roku przed oblicze urzędników. Ich nietykalni przez wojsko synowie w prawdziwej sile wieku śmieją się z tatusiów, ganianych jak młode koty w wojsku.
Państwo natomiast nie zauważa, że reforma polskiej wojskowości przybiera z tego tytułu groteskowe oblicze. Wśród żołnierzy zawodowych w jednostkach dominują ludzie młodzi, podczas gdy ich starsi koledzy odchodzą na wcześniejsze emerytury wojskowe. Wśród rezerwy coraz więcej jest ludzi od zawodowych żołnierzy o dekady starszych, bo ustawa trzyma ich w sferze zainteresowania wojska do sześćdziesiątki.
„Zdolny do służby”. Niezmiennie od dziesięcioleci
Decydując się na armię stuprocentowo zawodową trzeba było równie radykalnie rozwiązać problem rezerwistów. Jeśli są nadal potrzebni wojsku do działania – trzeba było pozostawić jakieś formy przeszkolenia kolejnych roczników rezerwy. W zamian, stworzono samolikwidujący się system eksploatacji wcześniej wyszkolonych rezerwistów. Jedynie medycyna wojskowa może uznawać teorię, że człowiek po czterdziestu latach od kwalifikacji wojskowej zachowuje tę samą sprawność fizyczną, a taka jest konkluzja na kartach powołania wręczanych pięćdziesięcioparolatkom.
Jako główny powód wcielenia podaje się na nich właśnie owo wydane dziesiątki lat temu orzeczenie o przyznaniu poborowemu kategorii A. Jedynie rozsądek zawodowych żołnierzy w jednostkach ratuje takich rezerwistów przed nadwyrężeniem słabnących z wiekiem sił podczas ćwiczeń. A w zasadzie ćwiczenia te powinny rozpoczynać się od powtórnej kwalifikacji w zakresie zdrowia – okazałoby się pewnie, że wielu powołanych powinno być odwołanych do domu, jeśli nie odwiezionych ambulansem. Widok mocno starszego pana kuśtykającego o kuli w kilometrowej kolejce do ewidencjonowania zgłaszających się do jednostki może być symbolem tej paranoi.