– Jeśli nie dojdzie do jakichś wpadek, jak z ustawą o IPN, a także jeśli nie nastąpią jakieś nadzwyczajne wydarzenia na świecie, prezydent Trump powinien przyjechać do Warszawy na 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Oczywiście jeżeli do tego czasu umowa o wzmocnieniu sił wojskowych zostanie uzgodniona – mówią „Rzeczpospolitej" źródła amerykańskie.
Dla Donalda Trumpa trudno o lepszą oprawę ogłoszenia decyzji o nowej roli sił zbrojnych USA nad Wisłą niż obchody z potwierdzonym już udziałem prezydenta Niemiec, ale zapewne też kilkudziesięciu przywódców państw UE, NATO i Partnerstwa Wschodniego. Byłby to jasny sygnał, że choć w przeszłości Polska nie mogła liczyć na europejskich sojuszników, to dziś nie zawiedzie się na Ameryce. Przesłanie tym bardziej czytelne, że na warszawskie uroczystości nie został zaproszony Władimir Putin.
Tusk krytykował USA
Trump zapamiętał entuzjastyczne przyjęcie w czasie wizyty w Warszawie w lipcu 2017 r. Podobny scenariusz na kilka miesięcy przed rozpoczęciem kampanii prezydenckiej w USA mógłby zmobilizować na rzecz kandydata republikanów nie tylko elektorat polonijny w Ameryce, ale szerzej wyborców, dla których ważna jest pozycja Ameryki na świecie.
Ale tak poważne wydarzenie międzynarodowe na dwa miesiące przed wyborami do Sejmu zwiększyłoby też szanse PiS na utrzymanie się u władzy.
Do końca ubiegłego roku, gdy sekretarzem obrony był James Mattis, Pentagon był raczej hamulcowym rokowań z Polską, bo obawiał się eskalacji wojskowej z Rosją. To się zmieniło, od kiedy resort obrony przejął Patrick Shanahan. Mimo to polscy negocjatorzy utrzymują bliską więź z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Johnem Boltonem, który ma bezpośrednie przełożenie na prezydenta Trumpa. Pentagon, największy pracodawca na świecie, ma bowiem struktury ociężałe i rokowania mogłyby z powodów technicznych przedłużyć się aż poza wybory parlamentarne w Polsce jesienią tego roku, a nawet prezydenckie w USA jesienią przyszłego roku. A do tego Biały Dom nie chce dopuścić. Amerykański przywódca najwyraźniej zamierza nie tylko zdyskontować sukces Fortu Trump, ale wolałby też zakończyć rokowania z obecnym polskim rządem. Amerykanie źle przyjęli krytykę Donalda Tuska organizowanej na prośbę USA konferencji bliskowschodniej w Warszawie, oficjalnie zwróciła na to uwagę na Twitterze ambasador Georgette Mosbacher. To wywołało nad Potomakiem wątpliwości, czy dla dzisiejszej opozycji ważniejszym od Ameryki partnerem nie są Niemcy. Mosbacher w wyjątkowych sytuacjach ma bezpośredni kontakt telefoniczny z Trumpem.