A moim zdaniem najlepszy mandat, to niewystawiony. Najnowszy projekt "usprawnienia" mandatów złożono znów w fatalnej chwili, gdy mamy pilniejsze problemy, jak walka z epidemią, dotkliwą także w sądach i policji, które od lat wymagają odciążenia od pracy biurowej. Po drugie można to uczynić prościej - po prostu mniej wystawiając mandatów. Podobnie jest ze strażami miejskimi co widać aż nadto w stolicy, gdzie podniesiono radykalnie opłaty i tzw. kary dodatkowe za choćby minimalne przekroczenie opłaconego czasu za parkowanie, co przyjmuje charakter ślepego nękania kierowców.
Czytaj także: Policja to nie sąd. Adwokaci przeciw zmianom w mandatach
Z kolei przy reformie mandatów pojawia się podejrzenie, że przerzucenie ciężaru prowadzenia postępowania odwoławczego ukaranego mandatem może być narzędziem do ułatwienia pacyfikacji manifestacji, których ostatnio było więcej. Prezentując ten projekt wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł mówił, że chodzi o odciążeniu policji i sądów, odchudzenie rozbudowanej machiny wystawiania mandatów, na co nawet zasobne kraje UE nie mogą sobie pozwolić. A przerzucenie na ukaranych ciężaru składania odwołania do sądu nie ograniczy, a wręcz rozszerzy prawo do sądu. Formalnie patrząc może i tak, ale ilu obywateli ze 100 złotowym czy nawet 200 zł. mandatem napisze odwołanie, jeśli wielu z nich nigdy w sądzie nie było i nie pisało pisma procesowego. Ten mechanizm odpuszczania sobie pierwszego w sprawie nakazu zapłaty pokazują statystyki np. spraw upominawczych, gdzie zaledwie kilka procent jest zaskarżanych. Dlatego, że takie nakazy czy mandaty są w większości uzasadnione, a nawet gdy budzą zastrzeżenia, to pozwany czy ukarany nie chce tracić czasu i nerwów na dochodzenie.
W czym więc problem? W tym, że takie uproszczone procedury sądowe, nieraz jednak na bakier ze sprawiedliwością, mają jakieś uzasadnienie tylko przy dość oczywistych i drobnych naruszeniach i sankcjach. Ma rację wiceminister, gdy mówi, że nie ma sensu prowadzić procesu o mandat w wysokości 50 zł. Rzecz w tym, że od kilkunastu lat nie spotkałem się mandatem w tej wysokości, a te najniższe winny być najczęściej stosowane - wtedy ukarani nie pobiegną do sądu. Ale jeszcze lepiej gdyby policja czy straż miejska poprzestałaby na pouczeniu. Miejmy więcej zaufania dla współobywateli.