Występ gen. Tomasza Miłkowskiego, szefa Służby Ochrony Państwa, w „Faktach po faktach" TVN 24 miał być próbą obrony nowej, bo istniejącej od lutego tego roku formacji chroniącej najważniejsze osoby w państwie. Zamiast przekonujących argumentów, widzowie zobaczyli aroganckiego, pogubionego komendanta, który przekonywał, że kraksy na drodze zdarzają się wszystkim. – Tak się zdarza, bo tak ruch drogowy czasami wygląda – mówił szef SOP, bagatelizując kolejny incydent z udziałem pojazdów służby.
Częste kolizje na drogach
Jednak problem nie jest błahy, bo służba ochraniająca najważniejsze osoby w państwie zbyt często notuje wpadki na drogach.
„Od momentu powstania formacji (czyli od lutego 2018 r. – red.) doszło do 14 zdarzeń drogowych, spośród których 7 zostało spowodowanych przez osoby niebędące funkcjonariuszami tej służby" – podaje SOP w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich.
Najnowsza to stłuczka w Imielinie na Śląsku, gdzie kierujący audi funkcjonariusz SOP nie wyhamował i uderzył w inne auto ochronne. W SOP miał niewielki staż.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita" (podaliśmy to w środę na portalu rp.pl), funkcjonariusz, który spowodował tę kolizję, wcześniej zdobywał doświadczenie na drodze, rozwożąc paczki (rzeczniczka SOP do tych naszych ustaleń się nie odniosła). Ma on zaledwie 26 lat. Zanim wsiadł za kierownicę auta ochronnego wicepremier Beaty Szydło, był kierowcą jednego z wicekomendantów w SOP. – Z braku ludzi w ochronie w październiku kazali mu spróbować jeździć z VIP-em. Mówił, że „nie czuje się na siłach", ale utwierdzali go, że „da radę" – mówił nam nasz informator.