Na posiedzeniu Sejmu w przyszłym tygodniu ma odbyć się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy „Tak dla rodziny, nie dla gender". Projekt zainicjowały Instytut Ordo Iuris z Chrześcijańskim Kongresem Społecznym. Firmuje go były Marszałek Sejmu i były europoseł Marek Jurek, który był także pełnomocnikiem komitetu zbierającego podpisy pod projektem (zebrano ich 150 tys.). Od 28 grudnia ub. roku leżał w sejmowej zamrażarce.
Projekt dotyczy wyrażenia zgody na wypowiedzenie przez prezydenta RP konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. konwencja stambulska) oraz utworzenia zespołu do spraw opracowania założeń międzynarodowej konwencji o prawach rodziny. Polska podpisała tę konwencję pod koniec 2012 roku, a ratyfikowała ją w 2015. PiS kwestionuje jej zapisy.
Już pół roku temu minister Zbigniew Ziobro chciał, by Polska ją wypowiedziała, bo jest w niej „za dużo ideologii, która kwestionuje rodzinę, małżeństwo, kulturę, tradycję, religię". Kilka dni później premier Mateusz Morawiecki skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności konwencji z Konstytucją. Orzeczenia TK na razie nie ma.
– To jest kolejna wrzutka prezesa Kaczyńskiego. Niech tę żabę je sam, nie damy się w nią wkręcić. Sejm i rząd powinny zająć się poważnymi sprawami gospodarczymi, społecznymi, tym, jak Polska będzie wyglądać za 10–15 lat, a nie rozgrywaniem wartościami w cyniczny sposób, by oddaliły one znowu na tygodnie czy miesiące tematy pilne i ważne – mówi Ireneusz Raś, poseł KO.
Podobne zdanie ma Jan Łopata, poseł Koalicji Polskiej. – To jest gra. Moim zdaniem Kaczyński sprawdza lojalność w Zjednoczonej Prawicy. Dlatego sięga po temat, który dzieli Polaków, by zmobilizować swój najwierniejszy, najbardziej konserwatywny elektorat – ocenia poseł Jan Łopata.