Małgorzata Zaleska: Życie w permanentnym kryzysie

Koronawirus stał się już przyczyną kolejnego kryzysu w skali globalnej.

Publikacja: 24.03.2020 20:00

Małgorzata Zaleska: Życie w permanentnym kryzysie

Foto: AFP

Jest za wcześniej, by odpowiedzialnie wskazać wszystkie skutki kryzysu (2020+). Jeśli nawet koronawirus zostanie opanowany w tym roku, skutki będziemy odczuwać w kolejnych. Można zaryzykować stwierdzenie, że świat przechodzi płynnie z jednego kryzysu w drugi i kolejny.

Obecny kryzys jest jednak inny niż ostatni globalny kryzys finansowy (2007+). Po pierwsze, zalążki kryzysu 2007+ można było łatwiej przewidzieć niż źródło obecnych problemów. Skoro bowiem udzielano kredytów Amerykanom, którzy nie mieli pracy i dochodów, czyli zdolności kredytowej, to można było przewidzieć, że prędzej czy później wystąpią problemy ze spłatą. Trudno było natomiast prognozować wybuch obecnej pandemii, tym bardziej że współczesny świat nie był mentalnie przygotowany do takiego zdarzenie.

Po drugie, źródła problemów w obu kryzysach są różne. Źródłem kryzysu 2007+ były rynki finansowe, a obecne wyzwania dotykają głównie realnej gospodarki i zaburzeń w produkcji, usługach i handlu. Zaburzenia te przeniosą się na sektor bankowy, którego kondycja zależy w dużym stopniu od sytuacji klientów.

Po trzecie, w przypadku obu kryzysów silnie zareagowały giełdy. Zadziałała także sieć bezpieczeństwa finansowego, teraz szybciej niż podczas kryzysu 2007+. Po raz kolejny oczy rządzących skierowały się na banki centralne – „ostatnie deski ratunku" dla zachowania płynności i podtrzymania wzrostu gospodarczego. Trzeba zaznaczyć, że interwencje banków centralnych w latach 2007–2008 startowały z innego poziomu (np. stóp procentowych) niż obecnie. Teraz są przetarte szlaki do stosowania niestandardowych narzędzi i pompowania setek miliardów, a nawet bilionów, dolarów i euro nie tylko do sektora bankowego, ale nawet wprost do gospodarki. Rynek rządowych papierów wartościowych może się jednak stać zarzewiem kolejnych turbulencji w przyszłości, a banki centralne także mogą zostać zainfekowane.

Po czwarte, w odpowiedzi na kryzys 2007+ regulacje ostrożnościowe zostały zaostrzone, a nawet nastąpiło przeregulowanie rynku bankowego. Obecnie mówi się o deregulacji. Mądra deregulacja jest z pewnością potrzebna, ale nie można doprowadzić do zrujnowania dotychczasowych osiągnięć pod hasłem walki ze skutkami koronawirusa.

Ewentualne zmiany powinny być czasowe i punktowe, kierowane do osób i podmiotów, których dochody zmniejszyły się w wyniku pandemii (np. wakacje kredytowe). Nie powinno się natomiast finansować trwale nierentownych przedsięwzięć i podmiotów bez zdolności kredytowej. To spowodowałoby pogorszenie jakości portfeli kredytowych banków i zmniejszenie ich wyników finansowych, a nawet straty. I bez tego będzie trudno utrzymać wysokie zyski banków w Polsce.

Po piąte, różna jest siła uderzenia w polską gospodarkę i system bankowy w 2007 r. i obecnie. Podczas kryzysu 2007+ Polska została zainfekowana stosunkowo niewielkimi problemami pośrednio, a teraz infekcję mamy u siebie. Dlatego skala już wdrożonych i planowanych działań (przede wszystkim NBP) jest bez precedensu w historii współczesnej bankowości polskiej.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10