„Repolonizacja” może okazać się doskonałym paliwem politycznym w sytuacji zbliżających się wyborów samorządowych. Polityk może powiedzieć, że to teraz firma „polska”, czy „narodowa”, choć często nie bardzo wie, która właściwie nią jest. Czy za takie uznać firmy z produkujące w Polsce (ale mogą to robić zagraniczne firmy), zarejestrowane tu, obecne na GPW, czy muszą być konkretnie z polskim kapitałem? Ale tu pojawia się problem, bo wiele firm ma takowy, ale mają fabryki za granicą i są zarejestrowane np. na Cyprze i tam płacą podatki. W tym czasie zagraniczny przedsiębiorca może podatki płacić u nas i zatrudniać polskich pracowników. Kto jest bardziej polski? Politycy PiS nie wchodzą jednak w takie filozoficzne rozważania. Polski to najlepiej państwowy. Niech więc PFR przejmuje, choć takie odzyskiwanie poszczególnych firm to raczej rzadkość w Europie. Czesi jakoś nie biją się o należącą do Volkswagena Skodę. Najwyraźniej zachowali jeszcze trochę zdrowego rozsądku.
Rząd przejmuje Polskie Koleje Linowe, a chwilę wcześniej wprosił się na mniejszościowego udziałowca do spółki z Hiszpanami (przepraszam, Baskami) kupującymi producenta autobusów Solaris. Pewnie wiele do powiedzenia w Solarisie państwo nie ma, ale teraz można mówić wyborcom, że jest on wciąż polski przynajmniej częściowo, a rząd uniknął wizerunkowej katastrofy (repolonizują, a tu z zagranicy ktoś im niespodziewanie przejmuje narodowy klejnot).
Można mieć wątpliwości, czy takie ideologiczne transakcje są rzeczywiście dobrze przemyślane i korzystne biznesowo. W dodatku polityka ta wydaje się niespójna. Dlaczego PFR nie zdecydował się odkupić akcji producenta świec Korona, który na wiosnę sprzedał się niemieckiej Gala Kerzen? Dlaczego nie zorganizowano wówczas akcji ratunkowej? Bo firma nie ma w nazwie „polski” jak Polskie Koleje Linowe? A może ma zły asortyment – świece nie są tak sexy dla elektoratu jak autobusy czy wagoniki.
Pieniądze na taką politykę z pewnością można wydać lepiej, choćby na sfinansowanie posunięć, które przyniosłyby ulgę polskiemu prywatnemu kapitałowi. Wtedy uwolnieni z pęt (podatki, biurokracja, dostęp do kapitału) mogliby szybciej się rozwijać i prowadzić międzynarodową ekspansję.
Ale rządzący widzą to pewnie inaczej. Oto spełnia się wielki sen. Wkrótce znad polskiego morza przez cały kraj Polak pojedzie polskim samochodem elektrycznym albo polskim pociągiem Pesy (też przejął ją PFR), polskim Autosanem (przejęła go Polska Grupa Zbrojeniowa) lub polskim (częściowo) Solarisem. Tam wsiądzie do polskiej kolejki w Tatrach i wjedzie nią na Kasprowy Wierch, by podziwiać wspaniałe polskie widoki.