Kiedy w czwartkowy wieczór czasu wschodnioaustralijskiego zespół McLaren ogłosił, że u jednego z pracowników stwierdzono zakażenie koronawirusem, dalsze losy pierwszej rundy mistrzostw świata powinny być dla wszystkich oczywiste. Okazało się jednak, że Formuła 1 nie miała przygotowanego żadnego scenariusza na taką ewentualność, a zarządzanie kryzysowe nie poszło, delikatnie mówiąc, najlepiej.
McLaren natychmiast podjął decyzję o wycofaniu zespołu z weekendu, ale początkowo podobną decyzję podjęły tylko ekipy Ferrari, Renault i Alfa Romeo. Podczas nocnych negocjacji sytuacja zmieniała się szybko, a żadna z zaangażowanych stron – ani Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA, sportowa władza F1), ani Liberty Media (posiadacz praw komercyjnych), ani promotor wyścigu, ani władze stanu Victoria – nie zdecydowała się na wzięcie odpowiedzialności na swoje barki.