Oczywiście, ale gdybyśmy po prostu założyli ręce i stwierdzili „no trudno, PiS ma dyktaturę, nie robimy nic, do zobaczenia za trzy lata”, to nie bylibyśmy konstruktywną, sensownie pracującą opozycją. Myślę, że to oczywiste, że musimy w ten sposób pracować i jest też oczywiste, że jedyny argument, jaki rozumie Prawo i Sprawiedliwość, to argument siły. Myślę, że my pokazując, jak szybko zbieramy te 100 tys. podpisów i pokazując to gigantyczne narastające niezadowolenie pokazujemy Prawu i Sprawiedliwości przy okazji, że jest siła. Prawo i Sprawiedliwość zacznie reagować na to, gdy zobaczy sondaże, w których nie będzie już miało 40 proc.
Według Angeli Merkel kraje UE powinny prowadzić „równomierną” walkę z epidemią. Czy uważa pan, że nasz rząd wykorzysta zaostrzenie restrykcji w Niemczech do przedłużenia obostrzeń w Polsce?
Mam nadzieję, że nie. Niemcy to bogaty kraj, w którym ludzie są nauczeni oszczędzania, to kraj, w którym ludzie mają z czego oszczędzać, a u nas jest tak, że większość Polaków żyje z dnia na dzień, więc nie mamy w ogóle o czym mówić, jeśli chodzi o porównanie nas do Niemców. W Polsce sytuacja jest taka, że przedsiębiorcy, którzy w tym momencie się otwierają to ludzie, którzy mają do wyboru: albo się otworzę i zrobię cokolwiek, albo się nie otworzę już nigdy. Dzwoniłem do jednego z pubów w Gdyni – usłyszałem, że jeżeli do końca stycznia nie będzie informacji, że możemy się otworzyć, to się już nie otworzymy. A jak zapytałem właściciela, czy może by się otworzył w ramach buntu – bo trwa „veto przedsiębiorców” – to mi powiedział, że i tak na co dzień zarabia tak mało na tym pubie, że jakby dostał 30 tys. zł kary od sanepidu to by miał komornika przez następne kilka lat. Niestety, to, co robi Prawo i Sprawiedliwość to jest zbrodnia i trzeba tę zbrodnię rozliczyć. Szkoda, że niestety do takiej komisji śledczej dojdzie dopiero wtedy, gdy PiS straci władzę.
Jak pan tłumaczy fakt, że wprowadzane od prawie roku ograniczenia nie powodują znaczącego spadku poparcia dla PiS?
Prawo i Sprawiedliwość ma za sobą w tym momencie całą rzeszę ludzi, którzy na koronawirusie nic nie stracili. Jest bardzo duża część społeczeństwa, która na koronawirusie nie straciła ani trochę. To jest cała budżetówka, to jest cały sektor spółek państwowych, których jest przecież ogrom. I jest bardzo dużo ludzi, którzy przeszli na home office i ten home office im się w dużej części podoba. Jest dosyć dużo ludzi takich, którzy po prostu żyją z tego, że Prawo i Sprawiedliwość rządzi w ten sposób i żyją z tym dosyć dobrze, plus oczywiście ich taki najbardziej betonowy elektorat czyli większa część 65+. Niestety tak jest, że kiedy jest chwila ciężka, to się zawsze patrzy z większą przychylnością na partię rządzącą i ta partia rządząca w taki sposób działa, żeby nie denerwować swojego betonowego elektoratu, czego dowodem jest chociażby dyskusja w Sejmie na temat 13 i 14 emerytury, która będzie nas kosztowała kolejne kilkanaście miliardów złotych - ale oczywiście pieniądze na to się znajdą, bo temu właśnie betonowemu elektoratowi, który gwarantuje Prawu i Sprawiedliwości, że nie spadnie poniżej pewnego poziomu, trzeba od czasu do czasu pokazać, że coś się tam dla niego robi, a resztę można mieć kompletnie gdzieś. Jest humorystyczny rysunek z politykiem, który stoi przy dwóch osobach i mówi do jednej z nich: jak na mnie zagłosujesz, to obiecuję ci, że to, co jemu zabiorę dam tobie. No i to się mniej więcej odbywa w Polsce za Prawa i Sprawiedliwości. PiS wytypował sobie, jakie grupy elektoratu pozwolą mu na bezpieczną dyktaturę, taką demokratyczną, i ten elektorat zadowala swoimi działaniami. Tymczasem elektorat, który na nich nie głosuje i nie zagłosuje mają tak kompletnie gdzieś, że nie robią dla niego nic, a wręcz przeciwnie, właściwie im nie żal, że ci ludzie bankrutują i naprawdę nie wiedzą, co ze sobą zrobić.
Konfederacja pozostaje kołem - nie udało się znaleźć czworga posłów, których brakuje do stworzenia klubu? Pierwsze nazwisko, które przychodzi mi do głowy – Andrzej Sośnierz.