Te infantylne zdjęcia w najściślejszym gronie z prezesem, te sugestie, że jest numerem trzy (nr jeden to Kaczyński, dwa - premier, trzy - on), to żenujące wyrywanie się do kamery przy każdej możliwej okazji, by wszyscy wiedzieli, że to on jest najważniejszy, że jest wszędzie. Banalny celebrytyzm, ale przede wszystkim powód do zazdrości i nienawiści wszystkich kolegów. Bo jakże to, zwykły polityczny zdrajca i propagandzista, żaden dziennikarz, tylko cwaniak, spec od hucpy, pseudointeligent. Tak, przede wszystkim hucpa.
Dowiedz się więcej: Kurski: Gdyby nie TVP Polacy mieliby problem z dostrzeżeniem aktywności prezydenta
Pamiętam, jak wręczał kiedyś nagrody PAP im. Kapuścińskiego. Wpadł na salę w ostatniej chwili, zasapany wygłosił przemówienie o tym, jak ceni wyróżnienia za reportaż, wręczył nagrody i uciekł. Wszystkim opadły szczęki. Zamilkli, bo nagrody Kapuścińskiego za reportaż to nagrody „Gazety Wyborczej”, w PAP przyznaje się je za news, zdjęcia i materiał radiowy. Nikt się nie odezwał, bo wszystkim było wstyd. Pomylił nagrody, pobieżnie briefując się w Wikipedii.
Hucpa, nic więcej, pomyśleli dziennikarze. No i tak samo myślą konkurenci do telewizyjnego koryta. Ale czy hucpa to wystarczający tytuł, by władać na Woronicza? I czy trzeba tolerować to obsesyjne jednowładztwo? Codzienne pokazywanie środkowego palca prezydentowi i premierowi, bo stoi za mną prezes? Bez sensu i bez rozumu. Po co sobie robić zawsze i z wszystkich wrogów? Z pobudek tak niskich jak miłość własna, żadnych innych. Po co?
I te tanie chwyty na rzecz popularności, typu Zenek Martyniuk jako król disco-polo. O, tak zrobimy oglądalność, pokocha nas naród, zbudujemy lojalność down marketu. Zbudował? Zobaczymy. Szczerze wątpię.