Religia umacnia państwowość Ukrainy

Ukraińcy na Boże Narodzenie dostaną wspaniały prezent – autokefalię, czyli niezależność swojej Cerkwi.

Publikacja: 15.12.2018 17:03

Religia umacnia państwowość Ukrainy

Foto: AFP

Są już tego bardzo blisko, sobotni wybór głowy zjednoczonego ukraińskiego Kościoła prawosławnego (został nim metropolita Epifaniusz), był kluczowym krokiem, który ku tej nagrodzie zrobili.

Stanie się to prawie trzy dekady po uzyskaniu politycznej niepodległości i prawie pięć lat od rozpoczęcia wojny, którą wytoczyła im Moskwa. Bez tej wojny, która wybuchła z powodów politycznych i gospodarczych, nie byłoby niezależności religijnej.

Polityka, gospodarka i religia są elementami rosyjskiego imperializmu. Kreml chciałby, żeby wszystko łączyło Ukrainę z Rosją: unia gospodarcza, polityczna i Kościół prawosławny. Teraz tych związków będzie jeszcze mniej – ekonomicznie Kijów wybrał kierunek zachodni za zgodą Zachodu. Politycznie też jest do tego gotów, niegotowy do przyjęcia do swoich instytucji, Unii Europejskiej i NATO, jest natomiast Zachód. Religijne zerwanie z Moskwą też jest wyborem bardziej zachodnim niż wschodnim. Zachodnie Cerkwie są niezależne od Moskwy. Autokefalia umacnia państwowość, a to jest tak potrzebne Ukrainie nękanej przez Rosję, która odbiera jej terytorium, wspiera separatystów, pozbawia dostępu do morza...

Nie byłoby tego uniezależnienia bez odważnej decyzji patriarchy Konstantynopola, przywódcy duchowego prawosławia. Zapłacił on za to podważeniem swojej pozycji przez Rosjan. Odwagę wykazały też prawie wszystkie autokefaliczne Kościoły prawosławne na świecie. Przykrym wyjątkiem – obok Cerkwi serbskiej i syryjskiej (patriarchatu Antiochii) – jest tu Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny. W połowie listopada uznał on, że dążący do autokefalii duchowni ukraińscy czynią „wiele zła”. Jego zdaniem to zresztą nawet nie duchowni, lecz „duchowni”, a dążące do zjednoczenia Kościoły również zasługują na cudzysłów i jeszcze dodatkowe określenie „tak zwane”.

Polscy biskupi prawosławni łatwo zapomnieli o tym, jak trudno było ich Kościołowi uzyskać autokefalię, bo nie godziła się na to właśnie Moskwa. Pocieszeniem niech będzie to, że rzecznik polskiej Cerkwi podkreślił, iż jednoznaczne poparcie Rosji w tym wykraczającym daleko poza religię konflikcie nie jest decyzją ostateczną.

Rosja na pewno łatwo się z utratą nie pogodzi, jej niektórzy duchowni grożą Ukrainie strasznymi konsekwencjami. Trudno sobie wyobrazić, by te konsekwencje wspierali hierarchowie z Polski.

Są już tego bardzo blisko, sobotni wybór głowy zjednoczonego ukraińskiego Kościoła prawosławnego (został nim metropolita Epifaniusz), był kluczowym krokiem, który ku tej nagrodzie zrobili.

Stanie się to prawie trzy dekady po uzyskaniu politycznej niepodległości i prawie pięć lat od rozpoczęcia wojny, którą wytoczyła im Moskwa. Bez tej wojny, która wybuchła z powodów politycznych i gospodarczych, nie byłoby niezależności religijnej.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Marcin Romanowski problemem dla Karola „nie uważam nic” Nawrockiego
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego „nie uważam nic” Karola Nawrockiego nie jest błędem
Komentarze
Romanowski, polski Puigdemont. Jak polityka podważa zaufanie w UE
Komentarze
Rusłan Szoszyn: W Warszawie zaatakowano Jana Malickiego, wroga dyktatorów
Materiał Promocyjny
W domu i poza domem szybki internet i telewizja z Play
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dariusz Wieczorek odchodzi, bo był zbyt skromny, czyli jak nie kończyć kryzysów
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku