Pewien profesor fizyki zwykł powtarzać: "stary Chronos straszy nas entropią". Czyli rozproszenia wszystkiego we wszystkim, stanu nieuporządkowania, o czym nie chcą nawet słyszeć nasze żony. Innymi słowy: prawa fizyki zaprzeczają jakiejkolwiek trwałości czy dominacji, która jest jedynie "chwilową przerwą" w czasie. Tak było, jest i będzie: wszystko ma swój kres (banalne jest przywołanie tutaj nazwiska filozofa) - wszystko przemija.
Zapomniano o sumeryjskiej kulturze, upadł Egipt - w piramidach zasnęli faraonowie. Przeminęli wojowniczy Spartanie, Grecy, w perzynę rozsypały się zdobycze pogromcy nie tylko Persów, Aleksandra Macedońskiego. Upadło potężne Cesarstwo Rzymskie, Imperium Osmańskie, słońce nie świeci już całą dobę nad innym, równie potężnym niegdyś imperium - brytyjskim. Słowo "dominacja" ma dla nas dzisiaj pejoratywne znaczenie. Staje się powoli archaizmem historycznym, słownikowym. Nie płoną stosy z heretykami czy czarownicami, nie "importuje się" niewolników, i choć wciąż wiele jest nietolerancji i okrucieństwa, to zasadą cywilizowanego świata jest tolerancja dla poglądów politycznych, preferencji seksualnych, wiary i religii odmiennych od własnej, które traktuje się z szacunkiem (pomijam ekstremistów islamskich).