I Sąd to z wyrozumiałością przyjął. Uznał, że ziejący nienawiścią mówca ma prawo do swobody wypowiedzi o mordach siedzących na sejmowej sali. Ja, przyznaję, czułem się zdegustowany zarówno słowami kulturalnego człowieka, w dodatku także posła, przewodniczącego partii rządzącej, jak i zaskoczony orzeczeniem Sądu.
No bo niby jak tak można mówić do posłów- z nadzieją i ufnością, przez suwerena wybranych nie po to, aby w uświęconym demokracją miejscu postponować ich i obrażać. "Każdy jest, jaki jest"- powiedział mi kiedyś zaprzyjaźniony baca, właściciel stadka owiec i wędzarni z oscypkami.
Człowiek o podstawowym wykształceniu, wrodzonej inteligencji i wielkiej mądrości. Góral, którego skróty myślowe można by wyryć na tablicach i umieścić na ścianach korytarzy sejmowych. Zatem, pan poseł Jarosław " jest, jaki jest" i - jak każdej umysłowości - nie należy się specjalnie dziwić, poza tymi, co oczywiste, którym należy sie dziwić. Wielki Mag realizuje swój program polityczny, swoją wizję kraju, odnosząc zadziwiające sukcesy. Twardy i konsekwentny. Eliminuje przeciwników politycznych i krnąbrnych posłów "zdmuchując ich" ze sceny jak płomyczki z kiepskiej jakości świeczek. Skutecznie też zneutralizował opozycję, której dał klocki i zamknął w żłobku, podczas gdy genius loci Sejmu emanuje swoją demoniczną potęgą i siłą.
Wystarcza mu niewielka przewaga liczby głosów, aby każde głosowanie zakończyło się wedle jego scenariusza. W ten sposób rządzi i niepodzielnie realizuje swoją wolę. Nawet na cmentarzu. Baca nazwał to dosadniej, co być może odważę się na końcu tego felietonu zacytować z nadzieją, że Redaktorzy nie dopatrzą się niestosowności ujmującej powagi "Rzeczpospolitej".
Zatem, choć kontestuję poczynania pana Jarosława i nigdy nie podzielam jego poglądów na sprawy Ojczyzny, pełen jestem uznania dla jego sprytu i skuteczności. Z pokorą muszę też wyznać, że nie doceniłem wartości jego wypowiedzi sprzed dwóch lat, znajomości psychiki ludzkiej, opisu wyglądu ludzkich twarzy i podłości natury człowieka. Jak już wspomniałem na początku, szokujące dla mnie były jego epitety wypowiedziane z sejmowej mównicy, i choć życie przymusza mnie codziennie do obcowania z wulgarnością nie tylko politycznego języka, słowa pana Jarosława wyprzedziły czas nabierając wieloznaczności, czego nie sposób było wtedy przewidzieć.